sobota, 26 marca 2016

Rozdział 21 (KONIEC)

" Życie jest krótkie na zmartwienia więc trzeba wziąć się w garść i nie patrzeć w przeszłość" 


Phillip już dawno sobie poszedł a ja dalej siedziałam w parku mając nadzieję na cud. Takie rzeczy się zdarzają to oczywiste, najbardziej boli wtedy gdy takie coś przydarza się nam. Gdy zaczęło się ściemniać wróciłam do domu. Nikogo już nie było, wszystko posprzątane. Jakby w ogóle nic się nie wydarzyło... ale wydarzyło. 
- Hej, gdzie byłaś? Ciocia Meredith się o ciebie pytała. - zapytał Tom 
- Na cmentarzu a gdzie miałam być. - odparłam oschle
- Widać nie chcesz rozmawiać więc dodam jeszcze że Daniel czeka na ciebie w pokoju. 
- Dzięki - burknęłam jakby od niechcenia i ruszyłam schodami do góry
Przed drzwiami do mojego pokoju zawahałam się czy wejść. Bałam się, że pokłócę się z Danielem a dziś nie chcę już żadnych kłótni. Po dłuższej chwili w końcu weszłam do pokoju. Siedział na łóżku i spoglądał nieśmiało na mnie. 
- Martwiłem się o ciebie wiesz? 
- Wiem, przepraszam. Nie jestem dziś sobą. Chociaż powinieneś się domyśleć gdzie jestem... ty masz dwoje rodziców a ja już nikogo nie mam. - wydukałam
On wstał, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Usiedliśmy i przytulił mnie do siebie. Wylało się kilka łez i tyle... Chyba mam już dość użalania się nad sobą. Jeśli nie będę próbować się pozbierać to nic z tego nie będzie. 
- Bardzo cię kocham wiesz? - powiedział po czym pocałował mnie w czoło
- Ja też - popatrzyłam mu w oczy i pierwszy raz od kilku dni uśmiechnęłam się
W końcu pocałowałam go. Potrzebowałam go. Wiem, że z nim wszystko pójdzie mi łatwiej.


* 8 miesięcy później
Ze snu wyrwał mnie głośny krzyk Emmy.
- Czy to już?! -  wrzasnął Daniel
 Sekundę później znowu przymknęłam oczy, ale uświadomiłam sobie, że to już. 
- Jessika! Bierz rzeczy małej i jedziemy do szpitala! Ja pomogę Emmie zejść do samochodu.- wydarł się z drugiego końca korytarza Tom
- Biegnę! Wstawaj pomóż mu sam dwóch osób nie zaniesie - krzyknęłam po czym pobiegłam do pokoju uszykowanego dla małej wzięłam kilka rzeczy i ruszyłam do auta 
Czekali tam na mnie wszyscy. W końcu ruszyliśmy do szpitala. Siedziałam z Emmą na tylnym siedzeniu i próbowałam dodać je otuchy. Choć ciężko wydusić z siebie słowo gdy twoja najlepsza przyjaciółka czuje ból łamanych na raz wszystkich kości. Na jej czole pojawiły się krople potu a na policzkach rumieńce. Jak na rodzącą kobietę nie wrzeszczała ani nic, choć wszystko przed nami. Zamiast tego siedziała i głaskała się po brzuchu mówiąc w kółko:
- Jeszcze chwilę kochanie! Wytrzymamy! 
Widziałam jak dumny tatuś spogląda w tyle lusterko i uśmiecha się od ucha do ucha. Kiedy znaleźliśmy się pod szpitalem, wszyscy wysiedli i pomogli Emmie dojść do szpitala. Gdy byliśmy w środku lekarze ułożyli ją na noszach i przewieźli na porodówkę. Tom dzielnie biegł, choć wiedziałam, że pewnie się rozpłacze i nie będzie mógł przestać. To wielka chwila. Usiedliśmy z Danielem w poczekalni. Siedzieliśmy dłuższą chwilę, jednak po kilku minutach zrobiło mi się niedobrze, pobiegłam do toalety a Daniel nie wiedząc o co chodzi pobiegł za mną. Nachyliłam się nad toaletą i wymiotowałam. Daniel złapał moje włosy i trzymał dopóki nie skończyłam. 
- Proszę idź sobie! To obrzydliwe! - odpychałam go 
- Znamy się tyle czasu, że to nawet z twojej strony słodkie - zaśmiał się 
- To pewnie przez twoje wczorajsze sushi - wybełkotałam po czym wstałam a on podał mi chusteczkę abym się wytarła. 
- Wydaje mi się, że to przez coś innego - odburknął 
- Żartujesz sobie?! Nie jestem przecież w cią... CHOLERA! - zaczęłam się śmiać wniebogłosy 
- Chodźmy sprawdzić czy jest tu jakaś apteka i lepiej weź miętówkę. - dosłownie wsadził mi ją do buzi 
- Tak w ogóle wiesz, że to damska toaleta? - dodałam
- Nic już nie mów. 
Posłusznie poszłam za nim. Podeszliśmy do recepcji i zapytaliśmy równocześnie:
- Jest tu gdzieś apteka? 
Pani się uśmiechnęła. 
- Na końcu korytarza w lewo - puściła mi oczko 
Ruszyliśmy szybkim krokiem do apteki. Podbiegłam do lady i rozejrzałam się czy ten głupek idzie za mną. Gdy wbiegł cały zdyszany mogłam w końcu złożyć zamówienie. Wtedy zobaczyłam wyraz twarzy aptekarki i zrobiło mi się strasznie głupio. 
- Proszę test ciążowy i bardzo przepraszam za narzeczonego - wydukałam z siebie
- Proszę bardzo - uśmiechnęła się promiennie
Gdy zaczęłam wyciągać pieniądze, ona spuściła moją rękę w dół i puściła oczko.
- Nie tylko pani ma tak wesoło w życiu - wtrąciła po czym zachichotała 
Aptekę opuściliśmy powolnym krokiem, jednak gdy znaleźliśmy się na korytarzy znowu biegliśmy jak szaleni do łazienki. Kiedy się tam znaleźliśmy, zatrzymałam Daniela ręką. 
- Teraz lepiej sama wejdę - poklepałam go po ramieniu i weszłam do kabiny
Zrobiłam co trzeba i test wyszedł pozytywnie. Do oczu napłynęło mi kilka łez, oczywiście ze szczęścia. Wyszłam w końcu z toalety tam czekał zniecierpliwiony Daniel. 
- Jestem w ciąży! - krzyknęłam 
On wziął mnie na ręce, mocno przytulił po czym pocałował. Wychodząc z łazienki ciągle trzymał mnie na rękach. 
- Zwariowałeś?! Puść mnie! - zaczęłam się wierzgać - Już wystarczająco wstydu mi dziś zrobiłeś - śmiałam się donośnie
- Wszystko okej? - usłyszeliśmy znajomy głos dochodzący zza naszych pleców
- Tak, tak - odpowiedziałam i wreszcie mnie puścił
- To dobrze, bo musicie kogoś poznać - otarł łzę z policzka i poprowadził nas na salę 
Szliśmy grzecznie za nim. W końcu znaleźliśmy się na sali porodowej gdzie Emma przytulała malutką. 
- Poznajcie Lucy - powiedziała nieco wyczerpanym głosem ale uśmiech nie schodził jej z twarzy 
- Witaj malutka. - powiedziałam nieco ciszej żeby jej nie wystraszyć - To ja twoja ciocia, obiecuję że będę najlepszą ciocią na świecie - pogłaskałam ją po główce 
Widziałam jak Daniel na nią patrzył, uśmiechał się delikatnie do małej Lucy. Ja i Daniel odeszliśmy trochę dalej, odchodząc nie zauważyłam że coś mi wypadło.
- Coś ci wypa... 
Nie dałam mu skończyć.
- Już podnoszę! - schyliłam się cała czerwona na twarzy 
- Czy chciałabyś mi coś powiedzieć? - zapytał podejrzliwie Tom 
- Jestem w ciąży! - oznajmiłam wesoło
- Słyszałaś Lucy? Będziesz mieć się z kim bawić - zaśmiała się Emma
Tande przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w policzek. 






________________________________________
~ * ~

I jak wam się podoba ostatni rozdział? Jestem ciekawa waszych opinii :) 
Z góry dziękuję za każdy komentarz :)
Przy okazji zapraszam was na nowego bloga którego za niedługo rozpocznę :) 
 link
Wesołych Świąt Wielkanocnych :* 

sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 20

*** Włączcie sobie tą(https://www.youtube.com/watch?v=2JQy0Ti4JrA) piosenkę zanim zaczniecie, pisałam to słuchając jej i sama uroniłam kilka łez. Mam nadzieję, że wam też kilka popłynie :) Miłego czytania :*


"Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą" 


Minęło kilka godzin, a ja nadal nie myślę o niczym innym jak o tym, że już nigdy nie zobaczę mojego ojca, że już nigdy z nim nie porozmawiam, nigdy go nie przytulę. Jedyne co mogę zrobić to wypełnić obietnicę tym razem robię to dla siebie bo mam pomysł na to wszystko i będę walczyć dla taty. On nadal tu jest... w moim sercu. 
- Przynieść ci coś do jedzenia? - zapytał Daniel 
- Nie, dziękuję jakoś nie mam ochoty nic jeść. - odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem
- Może chociaż przyniosę ci kawę? Nie spałaś większość nocy. 
- Ok. 
Tande ruszył do automatu po kawę, a ja rozejrzałam się wokół i nigdzie nie widziałam Toma. Wstałam powoli i zaczęłam go szukać, zamiast niego znalazłam Emmę. 
- Gdzie jest Tom? - spytała wyraźnie zdenerwowana
- Myślałam, że ty mi powiesz... 
- Nie odbiera telefonu. Nie ma go nigdzie? - pytała 
- Może poszedł się dowiedzieć czegoś od lekarzy. Chodź sprawdzimy to - wskazałam gestem ręki aby poszła za mną
Weszłyśmy do gabinetu lekarskiego ale nie było go tam. Jeszcze by tego brakowało, żeby on stwarzał problemy wtedy kiedy na głowie mamy wystarczająco duży problem. Do tego Emma jest w ciąży i nie powinna się denerwować. Chwilę później przyszedł Daniel z kawą. Wzięłam od niego jedną i wzięłam parę łyków. 
- Pojadę go poszukać - powiedziała Emma 
W tym samym momencie zadzwonił telefon Daniela. Odszedł kilka kroków dalej i odebrał. Stałyśmy chwilę w bezruchu bo obawiałyśmy się najgorszego. Kilka minut później skończył rozmawiać i podszedł do nas z wściekłym wyrazem twarzy. 
- Lepiej ja po niego pojadę - oznajmił Norweg
- Coś się stało? - zapytałam 
- Nie zauważyliśmy w nocy jak wychodził, wyszedł do baru i napił się tak że spowodował bójkę. Jest na komisariacie. 
Wszystko się we mnie gotowało, jednak z drugiej strony było to zrozumiałe. Gdybym nie miała przy sobie Daniela pewnie bym zrobiła to samo. 
- Dobra to ja już jadę, Zabiorę go do domu i doprowadzę go do porządku. - powiedział po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł
Nagle znikąd dopadł mnie okropny ból głowy. To na myśl o tych wszystkich formalnościach które czekają mnie zanim, dojdzie do pogrzebu. Myślałam, że może Tom to zrobi jednak w takim stanie wątpię czy w ogóle powinnam dawać mu dostęp do ważnych spraw. 

Kilka godzin później wróciliśmy z Emmą do domu. Tom siedział na kanapie z telefonem w ręku. Chciałam się na niego wydrzeć ale nie miałam na to siły. 
- Po co ci telefon? Tylko nie mów, że masz zamiar zająć się pogrzebem, bo nie wiem czy dasz sobie radę. - powiedziałam nieco podnosząc głos 
- Już wytrzeźwiałem, wziąłem prysznic i zdążyłem się zdrzemnąć po ciężkiej nocy. Zajmę się tym a właściwie już się zająłem z małą pomocą Daniela. - odpowiedział a mi kamień spadł z serca
Cieszę się, że nie będę musiała tego robić. Chyba bym rozryczała się do słuchawki. Nie potrafię o tym mówić i na pewno ciężko mi będzie o tym rozmawiać przez dłuższy okres czasu.
- Pogrzeb jutro o 13, po pogrzebie stypa u nas w domu tylko dla rodziny i najbliższych znajomych. Teraz pytanie do ciebie czy załatwiać sprzątaczkę aby dziś u nas posprzątała i osoby, które przygotują uroczysty obiad oraz przygotują stół i tym podobne czy sami to zrobimy? 
- Lepiej sprzątaczkę... - wyjąkałam

*Dzień pogrzebu
Od rana do pokoju wparowała mi zdenerwowana Emma. Zaczęła przeszukiwać moją szafę. 
- Dziewczyno! Czy ty w ogóle wiesz która jest godzina? Wiesz już w czym pójdziesz?! - krzyczała tak głośno że Tom zainterweniował 
Akurat wiem, która jest godzina bo nie spałam całą noc. Szkoda, że nie wie, że całą noc płakałam jak głupia. Z drugiej strony cieszę się bo to znaczy, że nie widać aż tak moich worów pod oczami. 
- Spokojnie, nie potrzebujemy więcej nerwów dzisiejszego dnia. - powiedział spokojnie i wyszedł jakby nigdy nic
Nie poznaje go po prostu. Wszystko się zmieniło i nigdy nie będzie takie samo. Spojrzałam na zegarek była 11:30. Czym prędzej pognałam do łazienki, umyłam twarz i zęby. Później wleciałam jak głupia do pokoju i zaczęłam wywracać ubrania z mojej szafy do góry nogami. W końcu znalazłam coś czarnego. Poszłam do łazienki i wyprasowałam sukienkę. Ubrałam ją na siebie po czym związałam włosy w koka i zrobiłam delikatny makijaż, bo wiadomo, że nie obędzie się bez morza łez. Rzęs w ogóle nie pomalowałam, jedynie trochę przypudrowałam twarz i tyle. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół gdzie czekali wszyscy uroczyście ubrani. Nawet Daniel tu był. Bez ani jednego słowa wszyscy poszliśmy do swoich aut i pojechaliśmy na cmentarz. Tom z Emmą a ja z Danielem.
- Pamiętaj, że masz mnie. Będę przy tobie cały czas gdybyś czegoś potrzebowała nie wahaj się tylko mi powiedz. - chwycił mnie za dłoń i pocałował
Nim się obejrzeliśmy siedzieliśmy wszyscy w kaplicy wokół trumny taty. Początkowo bałam się podejść, ale to była moja ostatnia szansa aby go zobaczyć. Wstałam z ławki i stanęłam nad otwartą trumną. Chwyciłam jego lodowatą dłoń i powiedziałam
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Przepraszam za wszystko, dziękuję za bycie najlepszym tatą i proszę czuwaj nade mną. 
Wymawiając te słowa do moich oczu napłynęło milion łez. W końcu puściłam jego dłoń i usiadłam z powrotem na ławkę. Gdy usiadłam akurat rozpoczęła się uroczystość. Bałam się odwracać, bałam się tych wszystkich zmartwionych spojrzeń ludzi którzy myślą "taka straszna tragedia ich spotkała, jak oni sobie teraz poradzą" odpowiedziałabym ich, że nie jesteśmy małymi dziećmi i miałam dobrego nauczyciela dlatego damy radę. Całą mszę trzymałam Daniela za rękę. Udało mi się nie płakać, gorzej będzie kiedy wyjdziemy z kapliczki i trzeba będzie się pożegnać. Kiedy wszyscy wyszli z kościoła udaliśmy się na miejsce w którym zostanie pochowany. Trumnę ustawiono na szynach, które później opuści się w dół, jednak najpierw kilka słów księdza, moich i Toma. Gdy ksiądz skończył swoje przemówienie przyszła kolej na mnie.
- Tato, wiem, że mnie słyszysz... Powiedz mi dlaczego to przydarzyło się tobie? Tak bardzo mi przykro, że po śmierci mamy miałeś z nami ciężko. Nie byliśmy z Tomem łatwymi dziećmi. Żałuję że na tak długo straciliśmy kontakt i dopiero zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam wtedy kiedy dowiedziałam się, że zachorowałeś. Wiem, że nie dotrzymałam obietnicy ale wypełnię ją po swojemu
mam nadzieję, że przy twojej pomocy dam sobie radę.  Obiecuję Ci że będę się zachowywała jak duża dziewczynka i poradzę sobie w życiu. Wiem że przy mnie będziesz, będziesz w moim sercu... Będziesz moim aniołem stróżem. Kocham cię!
Gdy zeszłam z podestu, ledwo widziałam gdzie idę. Wpadłam w ramiona Daniela i nie mogłam się uspokoić. Byłam w takim stanie, że nie zauważyłam, kiedy Tom skończył swoją część. W jednej chwili trumna taty zaczęła powoli opadać w dół. Podeszłam do brata i mocno go przytuliłam. Oboje staliśmy tak przytuleni do siebie i z naszych oczu lały się litry słonego płynu. W końcu przyszedł czas aby zakopać dół. Wszyscy poukładali swoje kwiaty i znicze. Gdy uroczystości na cmentarzu się skończyły wszyscy ruszyli do naszego domu. Rodzina zajęła miejsca przy oknach a najbliżsi znajomi naprzeciwko. Ja nie miałam zbyt dużej ochoty na to żeby cokolwiek zjeść. Co chwila przychodził ktoś i mówił jakim to wspaniałym człowiekiem był mój ojciec. Miałam tego dość, wyszłam ze stypy i pojechałam na cmentarz. Kiedy się tam znalazłam, stanęłam nad grobem taty i patrzyłam na napis widniejący na tabliczce. 
"Ben Hilde
urodzony 14.06.1965
zmarł 26.02.2016"

Stałam tak i patrzyłam na wieńce i na znicze. Do oczu napłynęło mi kilka łez jednak nie tyle co na pogrzebie.

Po kilku minutach stania, usiadłam na ławce postawionej obok grobu. Ukryłam twarz w dłoniach i siedziałam tak nie wiadomo po co. Przecież mój tata nie wyjdzie z grobu i nie usiądzie koło mnie ani mnie nie przytuli. Bo go nie ma, a jednak wciąż gdzieś tam jest. Boję się, że sobie nie poradzę z tym wszystkim. Niespodziewanie poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Nie chcę nic mówić ale moja wyobraźnia na prawdę płata mi figle... przez chwilę pomyślałam że mógłby to być tata. Jednak to tylko Phillip. 
- Hej, wszystko w porządku? Czemu nie jesteś na stypie? - zapytał
- Gdyby cię to jeszcze obchodziło - wydusiłam z siebie
- Obchodzi, wiem, że jestem dupkiem po prostu nie mogłem żyć ze świadomością, że będziesz z kimś innym niż ja. Jestem samolubny i dobrze o tym wiem. Bardzo cię za to przepraszam. - wytłumaczył się
- Wiesz, że to nie najlepszy moment na taką rozmowę? - dodałam 
- Tak, wiem ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy. Jeszcze raz współczuję... - powiedział po czym odszedł 


_________________________________________________
~ * ~
Witajcie! Przepraszam, że czekaliście trochę dłużej ale byłam chora znowu. W sumie
to nie wiedziałam w ogóle jak się do tego zabrać, ale w końcu jest i myślę, że wam się spodoba.
Czekam na wasze opinie w komentarzach i wysyłajcie linki do swoich blogów chętnie spojrzę i skomentuję :) Dziękuję za każdy komentarz :* 
Pozdrawiam was cieplutko i do następnego :) 

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 19

" Uciekanie przed uczuciami jest złe bo prędzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw a wtedy może być już za późno" 

Krążyłam po całej sali, ale w końcu się zatrzymałam, bo zobaczyłam piękny aparat, podeszłam bliżej i wzięłam go do rąk. Usłyszałam, że ktoś do mnie podchodzi od tyłu.
- Hej! Co ty tu robisz? - usłyszałam znajomy głos 
Odwróciłam się w jego stronę i odpowiedziałam
- Moja nowa siostra mnie tu zabrała. A ty?
- Chciałem cię tu dziś zabrać bo wiem że kochasz stare aparaty, ale nie mogłaś się spotkać... Jednak się spotkaliśmy to nie może być przypadek - zaśmiał się wymawiając ostatnie zdanie 
- Albo mnie śledziłeś - spojrzałam podejrzliwie ale na moją twarz powoli wkradał się uśmiech 
- Wypróbujmy go zrób mi kilka zdjęć - mówiąc to oddalił się kilka kroków i zaczął śmiesznie pozować 
Zaczęłam mu robić zdjęcia, on wygłupiał się coraz bardziej a ja coraz głośniej się śmiałam.
Tak nie może być, dziś pisałam mu że ma nie przychodzić na ślub a teraz ze sobą flirtujemy. Muszę go jakoś delikatnie spławić, nie chcę go zranić po prostu chcę żeby się odczepił... No dobra może wcale nie chcę, ale nie chcę mu robić nadziei chcę dalej walczyć o Phill'a dla taty. Ten ślub się odbędzie i koniec. 
- Wiesz co ja chyba pójdę poszukać Emmy. - uśmiechnęłam się sztucznie 
- No dobrze, miłej zabawy i pozdrów ją. 
- Dzięki - zaczęłam odchodzić ale złapał mnie za ramię
- Miło było na ciebie wpaść, musimy to robić częściej - spojrzał mi w oczy
- Czy ty na prawdę nie rozumiesz!? Daj mi spokój... - wybiegłam z sali choć ciężko było w tych butach 
Zaraz za mną truchtała Emma, nie mogła biec za szybko bo przecież jest w ciąży. Odwróciłam się przodem do samochodu, dając jej tym samym znak aby otworzyć samochód. Gdy obie wsiadłyśmy do auta zapadła grobowa cisza. 
- Niech zgadnę... - zaczęła
- Nawet nie kończ tego zdania - odpowiedziałam naburmuszona
I w ten oto sposób cała droga minęła nam bez słowa. Lada moment stałyśmy autem pod domem. Wysiadłyśmy bez słowa i weszłyśmy do domu. 
- O już wróciłaś kochanie - Tom pocałował Emmę na przywitanie
- Tak ale tej pani znowu coś usiadło na nos... - spojrzała na mnie po czym opuściła wzrok na podłogę
- Nic się nie stało, po prostu źle się poczułam. Przepraszam, że zepsułam ci wieczór - dodałam i poszłam do siebie do pokoju. Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do szpitala. Chciałam porozmawiać z tatą. 
- Dzień dobry, czy mogłabym rozmawiać z moim ojcem? Nazwisko Hilde.
- Dzień dobry! Tak oczywiście, już go wołam do telefonu. 
Przez dłuższą chwilę czekałam aż tata podejdzie do telefonu. Wystraszyłam się, że może go obudziłam.
- Cześć córciu - jego głos wydawał się inny niż zwykle bardziej zachrypnięty i co jakiś czas pokasływał 
- Obudziłam cię? 
- Nie, nie po prostu dzisiaj trochę gorzej się czuję. 
- To coś poważnego?! Coś nie tak? 
- Wszystko dobrze, to teraz mów co z Phill'em byłaś u niego?
- Byłam i potraktował mnie jak śmiecia... Wieczorem na wystawie dla odmiany spotkałam Daniela...
- Więc jednak Daniel? 
- Nie! Zwariowałeś?! Spławiłam go! Obiecałam ci coś przecież...
- Posłuchaj mnie uważnie uciekanie przed uczuciami jest złe bo prędzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw a wtedy może być już za późno.
- Dziękuję tato! Kocham cię! Ale spróbuje dotrzymać obietnicy, chyba że na prawdę nie dam rady to dam sobie spokój z obojgiem... 
- Żadnej obietnicy! Nie będę wybierał za ciebie. Musisz posłuchać swojego serca. 
- Dobrze! Dziękuję jeszcze raz, dużo zdrowia tato! 
- Przyjedź w tym tygodniu do mnie, proszę. 
- Na pewno wpadnę. Do zobaczenia! 
- Do zobaczenia!
Potrzebowałam tej rozmowy przed snem. Jednak mimo wszystko obietnic nie rzuca się na wiatr tato. Zrobię to co muszę. Może jednak przesadzam? Robię to w końcu dla siebie z miłości czy dla taty żeby zobaczył że wychodzę za mąż? Mówił że chce abym znalazła odpowiedniego chłopaka nie jestem pewna czy tu chodzi i Phillipa. Poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się spać. 

Bardzo późno w nocy zaczęła boleć mnie głowa, wstałam powoli, wzięłam do ręki telefon żeby sobie rozjaśnić drogę do kuchni po tabletki. Próbowałam jak najciszej schodzić po schodach ale one jeszcze bardziej skrzypiały. Weszłam do kuchni i otworzyłam szafkę z lekarstwami, wzięłam tabletkę i popiłam wodą mineralną. Nagle w całym pomieszczeniu rozległy się głośne wibracje. Zaklęłam cicho pod nosem i spojrzałam na wyświetlacz. Obcy numer. 
- Jessika Hilde? 
- Przy telefonie. 
- Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze ale pani ojciec... 
Ta wiadomość trafiła mnie jak grom z jasnego nieba... To nie może być prawda! Jest za wcześnie! 
- Proszę pani? 
- Jestem, jestem. Już jadę. 
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ścianę. Upadłam na ziemię i ukryłam twarz w dłoniach. Siedziałam tak dłuższą chwilę, ale w końcu muszę się pozbierać... Muszę tam jechać. 
- Co się dzieje? - w kuchni zjawił się niczego nie świadomy Tom 
Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie wydusić słowa. Przecież wieczorem z nim rozmawiałam... Miałam go odwiedzić! Nie dotrzymałam obietnicy! Tyle myśli na raz w mojej głowie.
- Musimy jechać do szpitala - wydusiłam z siebie
Tyle wystarczyło, już wiedział, że chodzi o tatę. Pobiegliśmy do auta i ruszyliśmy do szpitala. Jechaliśmy ponad 100 km/h w mieście. Normalnie by mi to przeszkadzało, jednak teraz chciałabym żebyśmy jechali nawet 200 km/h. Błyskawicznie znaleźliśmy się na parkingu. Wbiegliśmy do szpitala. Wszyscy lekarze i pielęgniarki kręcili się po całym korytarzu. Rozejrzałam się i zobaczyłam salę taty. 
Pobiegłam razem z Tomem w tamtą stronę. Weszłam po sali, a do oczu napłynęło mi milion łez. Ryczałam jak głupia. Chciałam do niego podejść ostatni raz złapać go za rękę. Spojrzałam na niego, leżał tam blady co ja mówię blady... PO PROSTU MARTWY. Nie wierzę... nie uwierzę... To zły sen! Próbowałam podejść bliżej jednak zatrzymali mnie lekarze, wyrywałam się bo chciałam do niego podejść ostatni raz. 
- Dajcie mi do niego podejść! BŁAGAM! - szlochałam
- Dobrze, idźcie, ale zaraz musimy go zabrać z sali do kostnicy. odpowiedział lekarz 
Podeszliśmy z Tomem bliżej niego. Złapał go za rękę i z jego oczu zaczął wylewać się słony płyn. Jednak po chwili wytarł łzy, puścił jego dłoń i wyszedł. Ja dla odmiany próbowałam go przytulić, ale lekarze na mnie krzywo patrzyli. 
- Miałeś ze mną zostać! Zobaczyć mój ślub! Zobaczyć pierwszego wnuka! Czemu nas zostawiłeś!? Złożyłam ci obietnicę...  Jest za wcześnie! TATO! - wydzierałam się nad ciałem mojego ojca
Ludzie którzy byli w sali zaczęli mnie 'wynosić' z sali. Płakałam tak głośno, że jestem pewna iż pobudziłam pół szpitala. To nie był płacz tylko ryk! Poszłam do recepcji i zapytałam:
- Można skorzystać z telefonu? 
- Tak proszę. - spojrzała współczująco pielęgniarka 
Wykręciłam numer Daniela i czekałam aż odbierze. 
- Halo? 
Na początku się nie odezwałam, ale wciąż szlochałam.
- Jessika?! 
- Popełniłam okropny błąd odtrącając cię, potrzebuję cię teraz! 

- Co się dzieje? Gdzie jesteś? 
- W szpitalu. 
Rzuciłam słuchawkę i poszłam usiąść na krzesło. Tom mnie przytulił. Siedzieliśmy tak i nie wiedzieliśmy co się właśnie wydarzyło... W mgnieniu oka w szpitalu zjawił się Daniel. Wstałam i rzuciłam się mu na szyję. Twarz miałam całą spuchniętą od płaczu więc pewnie się domyślił że chodzi o mojego tatę. Przytulił mnie do siebie. Gdy wyswobodziłam się z uścisku usiadłam a koło mnie Daniel. Oparłam głowę o jego ramię i powoli się uspokajałam. 
- Będę przy tobie, obiecuję. Nie zostawię cię w takim momencie. - powiedział i pocałował mnie w czoło
Czułam się nieco lepiej, jednak wciąż co jakiś czas pojawiało się kilka łez. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach... Tata miał rację. Szkoda, że nie doczekał tego momentu.

_________________________________________________
~ * ~
Witajcie! Oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni i podoba wam się rozdział :) 
Cieszę się że pod ostatnim były 2 komentarze, bardzo za nie dziękuję :* 
Proszę o szczere opinię, nie boję się krytyki :) 
Z góry dziękuję za każdy komentarz i pozdrawiam :) 

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 18

" Zawsze jest jakiś wybór, od ciebie zależy jaką podejmiesz decyzję"

Ze szpitala pojechałam z Tomem prosto do domu. Modliłam się, żeby nie było Emmy bo bałam się jej patrzeć w oczy po tym co zrobiłam. Raz się żyje, pomyślałam wchodząc do domu.  
- Co się tak skradasz? - zapytał Tom 
- Ja? Wcale nie. Wydaje ci się - parsknęłam śmiechem i ruszyłam prosto do swojego pokoju
Wzięłam do ręki telefon z nadzieją, że może Phill się odezwie, ale nie miałam na co liczyć.
Nadal bolała mnie głowa po wczorajszym weselu więc postanowiłam wziąć zimny prysznic. Wzięłam potrzebne rzeczy do łazienki i odłożyłam je na szafkę. Brudne rzeczy włożyłam do kosza na pranie i w końcu weszłam pod prysznic. Włączyłam najsilniejszy strumień wody żeby nic nie słyszeć, tylko wodę. Nie chcę słyszeć nawet swoich myśli. Lodowata woda spływała po mnie dość długo kiedy poczułam upragniony chłód. Polałam sobie całą głowę, chwyciłam z półeczki szampon i wtarłam go delikatnie we włosy po czym spłukałam. Następnie sięgnęłam po żel i gąbkę na którą kapnęłam kilkoma kroplami żelu później wmasowałam i wyszorowałam całe ciało. Gdy się umyłam otworzyłam kabinę i sięgnęłam po wiszące niedaleko ręczniki, z jednego zrobiłam turban na głowę a drugim owinęłam ciało. W końcu wyszłam z kabiny, ubrałam na siebie czystą bieliznę i pidżamę potem poszłam prosto do łóżka. 

Rano Tom wparował do mojego pokoju, poodsłaniał wszystkie okna i tym samym wpuścił promienie słoneczne do mojego pokoju. 
- Wyjdź stąd! Chcę odpocząć chociaż jeden dzień! - piszczałam
- Co się stało z Emmą?! Nie chce się ruszyć z łóżka... Mieliśmy dziś jechać wybierać meble dla dziecka. - marudził
- Pokłóciłyśmy się no, to nic takiego. Zaraz na pewno wstanie a teraz wyjdź! 
Tak jak powiedziałam, tak zrobił. Jednak za chwilę usłyszałam znajomy głos. Chwilę w moim pokoju stał Tom, który na rękach trzymał Emmę. Wyglądało to co najmniej komicznie. Jednak nie zaśmiałam się. Tom posadził "ledwo żywą" Emmę na krześle i ponownie wyszedł. Emma niezdarnie wstała i próbowała się wydostać z mojego pokoju, jednak z drugiej strony kochany braciszek trzymał drzwi. Siedziałyśmy około pół godziny w ciszy. Jednak w końcu ktoś musiał się odezwać, nie spodziewałam się, że to ona zrobi to pierwsza.
- Dlaczego mi to zrobiłaś?! I to w dniu ślubu? - podniosła wzrok i spojrzała na mnie
- Byłam pijana, a jak jestem pijana jestem po prostu jak ostatnia kretynka. Przepraszam, nie chciałam żeby to tak wyszło. Kiedy jest się pijanym czuje się podwójnie. Widocznie wciąż czuje coś do Daniela i o tym nie wiedziałam. Wynagrodzę ci to kiedyś. Obiecuję. 
- Dobrze... wybaczam ale żeby mi to było ostatni raz a o takich sprawach musimy rozmawiać, od tego mnie masz. - uśmiechnęła się
Odwzajemniłam jej uśmiech. 
- Zaraz, zaraz! Wynagrodzisz? Pójdziesz z nami po meble dla dziecka? Proszę. - błagała
- Nigdzie się nie ruszam. Chcę zostać w łóżku i słuchać smutnych piosenek cały dzień. 
- No dobra, dzisiaj ci odpuszczę, ale jak wrócę masz być ubrana bo chcę cię zabrać w pewne miejsce. - zachichotała złowieszczo
- Przestań tak chichotać bo dziecko wystraszysz - zaśmiałam się - Gdzie mnie zabierzesz? 
- To niespodzianka. Ubierz się ładnie - wyszczerzyła się po czym wyszła
Sięgnęłam na szafkę nocną po telefon. Wciąż myślałam, że da się jeszcze uratować mój ślub ze Sjoeenem. Był jeden sms. Tylko, że od Daniela.
" Hej, chciałbym cię bardzo przeprosić za tamten wieczór. Na prawdę to był jeden pocałunek. Byliśmy pijani, wcale nie chciałem psuć waszego ślubu. Spotkamy się dzisiaj? Chcę pogadać. " 
Odpisałam:
"Nie mam zamiaru się dziś nigdzie ruszać, kiedy indziej porozmawiamy. Nie chcę jeszcze bardziej denerwować Phill'a. Ja też przepraszam, że tak cię potraktowałam ale na prawdę lepiej będzie jeśli nie pojawisz się na ślubie." 
Już nie odpisał. Trochę dziwne, że chcę tego ślubu z Phill'em skoro już wiem że czuję też coś do Daniela. Może tata miał rację? Traktuje to jako obietnicę. Wszystko może się zdarzyć, więc chce tego ślubu jak najszybciej. Wstałam gwałtownie z łóżka i wzięłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy, ubrałam na siebie legginsy i białą bokserkę. Pobiegłam do garażu, chwyciłam kluczyki z szafki i wsiadłam do auta. Pojechałam do Phillipa wszystko wyjaśnić i przeprosić. Kiedy byłam na miejscu, przez chwilkę się zawahałam ale weszłam do jego domu, nie zadzwoniłam dzwonkiem, nie zapukałam wbiegłam jak jakiś włamywacz. 
- Co ty tu robisz?! To że wyrzuciłem cię z auta nie było wyraźnym znakiem, że nie chcę z tobą rozmawiać? 
- Proszę daj mi chociaż szansę. Nadal cię kocham, jednak czuję też coś do Daniela. 
- I przyjechałaś tylko po to żeby mi powiedzieć że chcesz być w trójkącie?! - powiedział ironicznie a jego żyła na czole zaczęła pulsować 
- Jesteś idiotą! Nie potrzebnie tu przyjeżdżałam - strzeliłam mu soczystego policzka i wybiegłam z domu
Wsiadłam do auta. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę wjechać mu tym autem w dom. Waliłam jak wariatka w kierownicę. Do oczu napłynęło kilka łez. Nie warto jednak płakać za takiego dupka.

W końcu pojechałam do domu. Próbowałam jakoś odreagować, więc trochę cieszyłam się, że Emma mnie gdzieś zabierze. Tymczasem usiadłam przed telewizorem i czekałam aż Emma wróci. Przeskakiwałam z kanału na kanał aż w końcu trafiłam na jakąś komedie chociaż i tak się nie za bardzo skupiłam na fabule filmu wyłapywałam jedynie pojedyncze dialogi. Kiedy film się skończył ruszyłam do pokoju, ubrałam moją ulubioną bluzkę z kryształkami na kołnierzu i wzięłam z szafki szpilki, później zeszłam na dół. Lada moment w domu pojawili się nowożeńcy. Tom udał się z zakupami do kuchni a Emma nawet nie ściągnęła butów, wskazała tylko gestem ręki abym ruszyła za nią. Tak więc zrobiłam. 
- Ty prowadzisz? Czy ja? - zapytała 
- W tych butach raczej nie dam rady - zaśmiałam się 
- Okej, to wsiadaj. - uśmiechnęła się przelotnie
Nie mogłam się doczekać aż dowiem się gdzie mnie zabiera. Całą drogę jechałam z uniesionymi kącikami ust. 
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmiła 
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam wysiadając z auta 
- Na wystawie starodawnych aparatów bo wiem że gdy byłaś mała się tym interesowałaś - położyła mi dłoń na ramieniu
- Dziękuję! Dziękuję! Jesteś kochana - przytuliłam ją mocno
- Starczy tych czułości, idziemy. - wyswobodziła się z mojego uścisku po czym obie zachichotałyśmy
Chwyciła mnie pod ramię i weszłyśmy do środka. Zatrzymałyśmy się na chwilę przy wejściu. Nie wiedziałam, że to takie miejsce, że aż trzeba sprawdzać czy jesteśmy na liście. 
- Daniel-Andre Tande - powiedział ochroniarz 
Odwróciłam się nie wiedząc o co chodzi. Czy to jakieś żarty? 
Niestety, to prawda. Mam nadzieję, że Emma nie zrobiła tego specjalnie. 
- Co on tu robi? - zapytałam 
- Myślałam że ty mi powiesz... - spojrzała na mnie podejrzliwie
- Chodźmy stąd, chcę się rozerwać - pociągnęłam ją w stronę głównej sali 
Emma poszła oglądać zdjęcia a ja przyglądałam się aparatom. Ciągle się przemieszczałam, unikając ciągle Daniela. W końcu i tak na siebie wpadniemy. 

_____________________________________________________
~ * ~
Oto jestem! :D 
Nie będę się rozpisywać, czekam na wasze opinie :) 
Mam nadzieję że podoba wam się rozdział, czekam na wasze SZCZERE komentarze.
Z każdego komentarza bardzo się cieszę, jeśli macie swoje blogi wysyłajcie linki ;) 
Chętnie poczytam :* 
Miłych ferii dla tych którzy dopiero je będą mieć i miłego zakończenia ferii jak w moim przypadku :) 
Pozdrawiam was cieplutko i do następnego :**






sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 17

" Czasami najlepszym wyjściem jest ucieczka od przeszłości "

Stałam dłuższą chwilę i patrzyłam na parkiet. Nagle poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu. To Daniel. 
- Mogę cię porwać do tańca? - powiedział a z jego ust dało się wyraźnie poczuć alkohol
- Jesteś pijany. Jak wytrzeźwiejesz to pogadamy. - próbowałam odejść ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie 
- Skoro jeszcze stoję na nogach nie jestem aż tak nawalony. - zaśmiał się - Chodź tańczyć. 
- A co z twoją dziewczyną? 
- Nie mogła zostać dłużej bo ma jutro zawody. - odparł grzecznie po czym zaciągnął mnie na środek sali 
Poruszaliśmy się w rytm muzyki, a ja szukałam wzrokiem Sjoeena. Nigdzie go nie widziałam, może wyszedł. Gdy piosenka się skończyła ruszyłam po kolejnego drinka.
- Gdzie idziesz? - zapytał
- Napić się - puściłam mu oczko - Chce się dziś dobrze bawić. 
Ruszyłam do barku i wzięłam do ręki kieliszek. Dolałam więcej wódki. Wypiłam wszystko na raz i pobiegłam na parkiet. Zobaczyłam, że w moją stronę idzie Emma. 
- Ej! Co ty robisz?! Jesteś totalnie pijana! Ogarnij się. Wiesz w ogóle gdzie jest Phill? Wyszedł gdzieś około godzinę temu! - naskoczyła na mnie 
- Jaka znowu pijana? Wypiłam kilka drinków i tyle. Nie obchodzi mnie on! Chce się dziś dobrze bawić. Jest taki jak ty! Oboje mnie ciągle pilnujecie! - krzyknęłam 
- Wiedziałam! Wiedziałam, że mi zepsujesz ten dzień! Jesteś okropna wiesz! - pobiegła z płaczem do Toma 
Czuję się jakbym wyłączyła człowieczeństwo, dosłownie. Nie czuję nic. Może za dużo wypiłam, ale mam to gdzieś chce się bawić. Rozejrzałam się po sali i przez chwilę spotkałam się z surowym wzrokiem mojego ojca.
- Co tak długo? - zapytał zniecierpliwiony Daniel 
- Wybacz, Emma twierdzi, że jestem pijana - posłałam mu uśmiech
- Może chodźmy w jakieś inne miejsce? - uśmiechnął się zawadiacko
Nim zdążyłam zaprotestować pociągnął mnie za rękę. Tyle pamiętam z tamtego wieczoru.

Obudził mnie silny ból głowy. Gdy spróbowałam otworzyć oczy, wszystko było rozmazane. Jednego byłam pewna. Dziś nie spałam u siebie.
- O już wstałaś - wyszczerzył się Daniel 
- Co ja tu do cholery robię?! - krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką
- Spokojnie to nie to co myślisz. Mam dziewczynę. - odłożył poduszkę na miejsce
- To co robię w twoim łóżku!? - pytałam rozgorączkowana
- Byłaś strasznie pijana. I nie jesteś u mnie w pokoju tylko w hotelu. 
- Na pewno? Bo wydaje mi się jednak, że coś pomiędzy nami wczoraj zaszło. - odpowiedziałam
- Całowaliśmy się... 
- I to jest według ciebie nic?! Za około tydzień wychodzę za mąż! - wrzeszczałam 
- Co robisz?! - jego mina wskazywała na to że był zdziwiony 
- Tak! Biorę ślub z Phill'em ! - wstałam gwałtownie z łóżka po czym upadłam na podłogę
- Czemu nic nie wiedziałem?! - mówił przy czym pomagał mi wstać
- Uznałam, że nie musisz wiedzieć. - odparłam oschle 
Nic nie odpowiedział. Jednak ciągle mnie trzymał. 
- Możesz mnie puścić?! Chcę jechać do domu i uratować moje przyszłe życie. - próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku ale nie mogłam trzymał mnie jeszcze mocniej
- Zwariowałaś?! Chcesz prowadzić?! W takim stanie? Jeśli chcesz mogę ci zamówić taksówkę. 
- Nie mam przy sobie pieniędzy. 
Nagle na szafce nocnej rozbrzmiały wibracje. To Phillip. Odebrałam bez wahania.
- Gdzie ty do cholery jesteś?! Szukałem cię całą noc! 
- W hotelu. 
- Jeśli jesteś u niego to go osobiście uduszę. 
Spojrzałam na Daniela a on na mnie nie wiedząc o co chodzi.
- Czekaj na parkingu. 
Powiedział i rozłączył się.
- Coś się stało? 
- Nie udawaj, że ci zależy specjalnie mnie tu przywlokłeś! Daj mi moje rzeczy! - krzyczałam i machałam rękoma jak bym wychodziła z domu wariatów
Złapał mnie w nadgarstkach za obie ręce. Spojrzał w oczy. 
- Bardzo cię za to przepraszam. Nie chciałem żebyś miała problemy z narzeczonym.
- Proszę, przestań! Między nami nic nie ma rozumiesz?! Byliśmy pijani. Od razu jak przyjedzie Phill wszystko mu wytłumaczę!  
Daniel puścił moje ręce. Podał mi mój płaszcz i buty. Ubrałam je szybko na siebie, strzepnęłam włosy i ruszyłam do wyjścia.
- Jeśli będziesz miał czelność przyjść na mój ślub to sama cię uduszę Phill nie będzie musiał tego robić. - wrzasnęłam i trzasnęłam za sobą drzwiami
Wybiegłam z hotelu prosto na parking. Tam czekał już na mnie Norweg. Serce waliło mi jak oszalałe. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy do domu. 
- Musimy porozmawiać... - zaczęłam
- Tak tu się zgodzę. Mów co się wczoraj stało. - patrzył na mnie tak surowym wzrokiem jak ojciec
- Powiem ci wszystko... Wyszedłeś
- Przepraszam to ty poszłaś jak zwróciłem ci uwagę że za dużo wypiłaś - wtrącił się 
- Dobra i wtedy wyszedłeś więc pocieszyłam się alkoholem i zapewne domyślasz się co było dalej. 
- Nie wiem oświeć mnie! JESTEŚ TAK PRZEWIDYWALNA OD POCZĄTKU WIEDZIAŁEM, ŻE SIĘ Z NIM BĘDZIESZ PIEPRZYĆ! - krzyknął tak głośno, że o mało nie straciłam słuchu jednak poleciały mi tylko łzy
- Co ty wygadujesz?! Całowaliśmy się i tyle! - odpowiedziałam podniesionym głosem
- Wysiadaj! W tej chwili! - zatrzymał auto na środku drogi
Wybiegłam z auta cała spuchnięta od płaczu. Weszłam na chodnik i szłam w stronę domu. Jestem pewna, że Daniel mówił prawdę. Nie mam nawet wątpliwości. Niespodziewanie zatrzymał się koło mnie samochód to Tom z tatą. No świetnie. Wsiadłam bez słowa do samochodu. 
- Jadę odwieźć tatę do szpitala. Czemu idziesz sama w taki ziąb? Coś nie tak z Phillip'em? - spojrzał w tylne lusterko
Wytarłam oczy rękawem płaszcza. 
- Nic takiego. - wydukałam z siebie
- Widać własnie - wtrącił się tata - jak tylko go spotkam to pożałuje że zranił moją córkę!
- Tato! Przestań! To moja wina! On nic takiego nie zrobił, to że będzie zły to było oczywiste. 
- Jednak przesadził, nikt nie zasługuje żeby iść pieszo do domu w taki mróz! 
Ojciec jak zwykle musiał postawić na swoim. Nie miałam nastroju się z nim sprzeczać. Zwłaszcza, że dojechaliśmy na miejsce. Pomogłam bratu nieść rzeczy taty. Wnieśliśmy je do jego sali i usiedliśmy na krzesłach a tata na swoim łóżku.
- Synu, możesz nas zostawić na chwilę? 
- Tak oczywiście, to ja już nie będę wchodził. Cześć tato. Do zobaczenia. - podszedł i go przytulił po czym wyszedł 
- Co się wydarzyło na weselu? No bo nie wierzę w to, że spałaś z Danielem. Aż tak głupia nie jesteś. - spojrzał na mnie karcącym wzrokiem
- Całowaliśmy się. To tyle. Byliśmy pijani. Powiedziałam mu prawdę ale wyrzucił mnie z samochodu. - tłumaczyłam się
- I o to tyle krzyku? Przecież wiedział, że było coś pomiędzy wami to było do przewidzenia. Powiedz mi tylko jedną rzecz... 
- Tak tato? 
- Skoro macie wziąć ślub w ten weekend... Chyba nic z tego? Kochasz Daniela? 
- Tak... ale Phillipa też. Nie potrafię tego nazwać. Nie da się przecież kochać dwóch osób naraz prawda? - szlochałam
- Kochanie, ja chcę tylko jednej rzeczy, żebyś była szczęśliwa. Nie obchodzi mnie z kim, po prostu chcę twojego szczęścia. Czyli ślub odwołujecie? 
- Nie, ja dotrzymuję obietnicy zrobię to czego chciałeś przed swoją śmiercią. Wyjdę za Sjoeena. 
- Czemu traktujesz to jak obietnicę?! Nie rób czegoś wbrew sobie! Ja tobie nie kazałem za niego wychodzić, chciałem zobaczyć wasz ślub bo wyglądało to poważnie. Głupio postąpiłem, wiem. Pogadaj z Danielem. To jego powinnaś wybrać. 
- Już za późno... - westchnęłam - Dobra koniec tematu. Wychodzę. - pocałowałam tatę w policzek, po czym mocno przytuliłam i wyszłam

___________________________________________
~ * ~
Wybaczcie, że tyle czekaliście ale miałam dużo na głowie. Byłam teraz chora prawie 2 tygodnie ale już czuję się lepiej i mam ferie więc oto jestem z rozdziałem. Mam nadzieję, że się podoba. Bo mi niekoniecznie ale to wy oceniacie :p Czekam z niecierpliwością na wasze komentarze :*
Pozdrowienia :) 
Miłych ferii dla tych którzy je teraz mają a dla tych co mają je później dużo cierpliwości :)