sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 20

*** Włączcie sobie tą(https://www.youtube.com/watch?v=2JQy0Ti4JrA) piosenkę zanim zaczniecie, pisałam to słuchając jej i sama uroniłam kilka łez. Mam nadzieję, że wam też kilka popłynie :) Miłego czytania :*


"Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą" 


Minęło kilka godzin, a ja nadal nie myślę o niczym innym jak o tym, że już nigdy nie zobaczę mojego ojca, że już nigdy z nim nie porozmawiam, nigdy go nie przytulę. Jedyne co mogę zrobić to wypełnić obietnicę tym razem robię to dla siebie bo mam pomysł na to wszystko i będę walczyć dla taty. On nadal tu jest... w moim sercu. 
- Przynieść ci coś do jedzenia? - zapytał Daniel 
- Nie, dziękuję jakoś nie mam ochoty nic jeść. - odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem
- Może chociaż przyniosę ci kawę? Nie spałaś większość nocy. 
- Ok. 
Tande ruszył do automatu po kawę, a ja rozejrzałam się wokół i nigdzie nie widziałam Toma. Wstałam powoli i zaczęłam go szukać, zamiast niego znalazłam Emmę. 
- Gdzie jest Tom? - spytała wyraźnie zdenerwowana
- Myślałam, że ty mi powiesz... 
- Nie odbiera telefonu. Nie ma go nigdzie? - pytała 
- Może poszedł się dowiedzieć czegoś od lekarzy. Chodź sprawdzimy to - wskazałam gestem ręki aby poszła za mną
Weszłyśmy do gabinetu lekarskiego ale nie było go tam. Jeszcze by tego brakowało, żeby on stwarzał problemy wtedy kiedy na głowie mamy wystarczająco duży problem. Do tego Emma jest w ciąży i nie powinna się denerwować. Chwilę później przyszedł Daniel z kawą. Wzięłam od niego jedną i wzięłam parę łyków. 
- Pojadę go poszukać - powiedziała Emma 
W tym samym momencie zadzwonił telefon Daniela. Odszedł kilka kroków dalej i odebrał. Stałyśmy chwilę w bezruchu bo obawiałyśmy się najgorszego. Kilka minut później skończył rozmawiać i podszedł do nas z wściekłym wyrazem twarzy. 
- Lepiej ja po niego pojadę - oznajmił Norweg
- Coś się stało? - zapytałam 
- Nie zauważyliśmy w nocy jak wychodził, wyszedł do baru i napił się tak że spowodował bójkę. Jest na komisariacie. 
Wszystko się we mnie gotowało, jednak z drugiej strony było to zrozumiałe. Gdybym nie miała przy sobie Daniela pewnie bym zrobiła to samo. 
- Dobra to ja już jadę, Zabiorę go do domu i doprowadzę go do porządku. - powiedział po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł
Nagle znikąd dopadł mnie okropny ból głowy. To na myśl o tych wszystkich formalnościach które czekają mnie zanim, dojdzie do pogrzebu. Myślałam, że może Tom to zrobi jednak w takim stanie wątpię czy w ogóle powinnam dawać mu dostęp do ważnych spraw. 

Kilka godzin później wróciliśmy z Emmą do domu. Tom siedział na kanapie z telefonem w ręku. Chciałam się na niego wydrzeć ale nie miałam na to siły. 
- Po co ci telefon? Tylko nie mów, że masz zamiar zająć się pogrzebem, bo nie wiem czy dasz sobie radę. - powiedziałam nieco podnosząc głos 
- Już wytrzeźwiałem, wziąłem prysznic i zdążyłem się zdrzemnąć po ciężkiej nocy. Zajmę się tym a właściwie już się zająłem z małą pomocą Daniela. - odpowiedział a mi kamień spadł z serca
Cieszę się, że nie będę musiała tego robić. Chyba bym rozryczała się do słuchawki. Nie potrafię o tym mówić i na pewno ciężko mi będzie o tym rozmawiać przez dłuższy okres czasu.
- Pogrzeb jutro o 13, po pogrzebie stypa u nas w domu tylko dla rodziny i najbliższych znajomych. Teraz pytanie do ciebie czy załatwiać sprzątaczkę aby dziś u nas posprzątała i osoby, które przygotują uroczysty obiad oraz przygotują stół i tym podobne czy sami to zrobimy? 
- Lepiej sprzątaczkę... - wyjąkałam

*Dzień pogrzebu
Od rana do pokoju wparowała mi zdenerwowana Emma. Zaczęła przeszukiwać moją szafę. 
- Dziewczyno! Czy ty w ogóle wiesz która jest godzina? Wiesz już w czym pójdziesz?! - krzyczała tak głośno że Tom zainterweniował 
Akurat wiem, która jest godzina bo nie spałam całą noc. Szkoda, że nie wie, że całą noc płakałam jak głupia. Z drugiej strony cieszę się bo to znaczy, że nie widać aż tak moich worów pod oczami. 
- Spokojnie, nie potrzebujemy więcej nerwów dzisiejszego dnia. - powiedział spokojnie i wyszedł jakby nigdy nic
Nie poznaje go po prostu. Wszystko się zmieniło i nigdy nie będzie takie samo. Spojrzałam na zegarek była 11:30. Czym prędzej pognałam do łazienki, umyłam twarz i zęby. Później wleciałam jak głupia do pokoju i zaczęłam wywracać ubrania z mojej szafy do góry nogami. W końcu znalazłam coś czarnego. Poszłam do łazienki i wyprasowałam sukienkę. Ubrałam ją na siebie po czym związałam włosy w koka i zrobiłam delikatny makijaż, bo wiadomo, że nie obędzie się bez morza łez. Rzęs w ogóle nie pomalowałam, jedynie trochę przypudrowałam twarz i tyle. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół gdzie czekali wszyscy uroczyście ubrani. Nawet Daniel tu był. Bez ani jednego słowa wszyscy poszliśmy do swoich aut i pojechaliśmy na cmentarz. Tom z Emmą a ja z Danielem.
- Pamiętaj, że masz mnie. Będę przy tobie cały czas gdybyś czegoś potrzebowała nie wahaj się tylko mi powiedz. - chwycił mnie za dłoń i pocałował
Nim się obejrzeliśmy siedzieliśmy wszyscy w kaplicy wokół trumny taty. Początkowo bałam się podejść, ale to była moja ostatnia szansa aby go zobaczyć. Wstałam z ławki i stanęłam nad otwartą trumną. Chwyciłam jego lodowatą dłoń i powiedziałam
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Przepraszam za wszystko, dziękuję za bycie najlepszym tatą i proszę czuwaj nade mną. 
Wymawiając te słowa do moich oczu napłynęło milion łez. W końcu puściłam jego dłoń i usiadłam z powrotem na ławkę. Gdy usiadłam akurat rozpoczęła się uroczystość. Bałam się odwracać, bałam się tych wszystkich zmartwionych spojrzeń ludzi którzy myślą "taka straszna tragedia ich spotkała, jak oni sobie teraz poradzą" odpowiedziałabym ich, że nie jesteśmy małymi dziećmi i miałam dobrego nauczyciela dlatego damy radę. Całą mszę trzymałam Daniela za rękę. Udało mi się nie płakać, gorzej będzie kiedy wyjdziemy z kapliczki i trzeba będzie się pożegnać. Kiedy wszyscy wyszli z kościoła udaliśmy się na miejsce w którym zostanie pochowany. Trumnę ustawiono na szynach, które później opuści się w dół, jednak najpierw kilka słów księdza, moich i Toma. Gdy ksiądz skończył swoje przemówienie przyszła kolej na mnie.
- Tato, wiem, że mnie słyszysz... Powiedz mi dlaczego to przydarzyło się tobie? Tak bardzo mi przykro, że po śmierci mamy miałeś z nami ciężko. Nie byliśmy z Tomem łatwymi dziećmi. Żałuję że na tak długo straciliśmy kontakt i dopiero zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam wtedy kiedy dowiedziałam się, że zachorowałeś. Wiem, że nie dotrzymałam obietnicy ale wypełnię ją po swojemu
mam nadzieję, że przy twojej pomocy dam sobie radę.  Obiecuję Ci że będę się zachowywała jak duża dziewczynka i poradzę sobie w życiu. Wiem że przy mnie będziesz, będziesz w moim sercu... Będziesz moim aniołem stróżem. Kocham cię!
Gdy zeszłam z podestu, ledwo widziałam gdzie idę. Wpadłam w ramiona Daniela i nie mogłam się uspokoić. Byłam w takim stanie, że nie zauważyłam, kiedy Tom skończył swoją część. W jednej chwili trumna taty zaczęła powoli opadać w dół. Podeszłam do brata i mocno go przytuliłam. Oboje staliśmy tak przytuleni do siebie i z naszych oczu lały się litry słonego płynu. W końcu przyszedł czas aby zakopać dół. Wszyscy poukładali swoje kwiaty i znicze. Gdy uroczystości na cmentarzu się skończyły wszyscy ruszyli do naszego domu. Rodzina zajęła miejsca przy oknach a najbliżsi znajomi naprzeciwko. Ja nie miałam zbyt dużej ochoty na to żeby cokolwiek zjeść. Co chwila przychodził ktoś i mówił jakim to wspaniałym człowiekiem był mój ojciec. Miałam tego dość, wyszłam ze stypy i pojechałam na cmentarz. Kiedy się tam znalazłam, stanęłam nad grobem taty i patrzyłam na napis widniejący na tabliczce. 
"Ben Hilde
urodzony 14.06.1965
zmarł 26.02.2016"

Stałam tak i patrzyłam na wieńce i na znicze. Do oczu napłynęło mi kilka łez jednak nie tyle co na pogrzebie.

Po kilku minutach stania, usiadłam na ławce postawionej obok grobu. Ukryłam twarz w dłoniach i siedziałam tak nie wiadomo po co. Przecież mój tata nie wyjdzie z grobu i nie usiądzie koło mnie ani mnie nie przytuli. Bo go nie ma, a jednak wciąż gdzieś tam jest. Boję się, że sobie nie poradzę z tym wszystkim. Niespodziewanie poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Nie chcę nic mówić ale moja wyobraźnia na prawdę płata mi figle... przez chwilę pomyślałam że mógłby to być tata. Jednak to tylko Phillip. 
- Hej, wszystko w porządku? Czemu nie jesteś na stypie? - zapytał
- Gdyby cię to jeszcze obchodziło - wydusiłam z siebie
- Obchodzi, wiem, że jestem dupkiem po prostu nie mogłem żyć ze świadomością, że będziesz z kimś innym niż ja. Jestem samolubny i dobrze o tym wiem. Bardzo cię za to przepraszam. - wytłumaczył się
- Wiesz, że to nie najlepszy moment na taką rozmowę? - dodałam 
- Tak, wiem ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy. Jeszcze raz współczuję... - powiedział po czym odszedł 


_________________________________________________
~ * ~
Witajcie! Przepraszam, że czekaliście trochę dłużej ale byłam chora znowu. W sumie
to nie wiedziałam w ogóle jak się do tego zabrać, ale w końcu jest i myślę, że wam się spodoba.
Czekam na wasze opinie w komentarzach i wysyłajcie linki do swoich blogów chętnie spojrzę i skomentuję :) Dziękuję za każdy komentarz :* 
Pozdrawiam was cieplutko i do następnego :) 

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 19

" Uciekanie przed uczuciami jest złe bo prędzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw a wtedy może być już za późno" 

Krążyłam po całej sali, ale w końcu się zatrzymałam, bo zobaczyłam piękny aparat, podeszłam bliżej i wzięłam go do rąk. Usłyszałam, że ktoś do mnie podchodzi od tyłu.
- Hej! Co ty tu robisz? - usłyszałam znajomy głos 
Odwróciłam się w jego stronę i odpowiedziałam
- Moja nowa siostra mnie tu zabrała. A ty?
- Chciałem cię tu dziś zabrać bo wiem że kochasz stare aparaty, ale nie mogłaś się spotkać... Jednak się spotkaliśmy to nie może być przypadek - zaśmiał się wymawiając ostatnie zdanie 
- Albo mnie śledziłeś - spojrzałam podejrzliwie ale na moją twarz powoli wkradał się uśmiech 
- Wypróbujmy go zrób mi kilka zdjęć - mówiąc to oddalił się kilka kroków i zaczął śmiesznie pozować 
Zaczęłam mu robić zdjęcia, on wygłupiał się coraz bardziej a ja coraz głośniej się śmiałam.
Tak nie może być, dziś pisałam mu że ma nie przychodzić na ślub a teraz ze sobą flirtujemy. Muszę go jakoś delikatnie spławić, nie chcę go zranić po prostu chcę żeby się odczepił... No dobra może wcale nie chcę, ale nie chcę mu robić nadziei chcę dalej walczyć o Phill'a dla taty. Ten ślub się odbędzie i koniec. 
- Wiesz co ja chyba pójdę poszukać Emmy. - uśmiechnęłam się sztucznie 
- No dobrze, miłej zabawy i pozdrów ją. 
- Dzięki - zaczęłam odchodzić ale złapał mnie za ramię
- Miło było na ciebie wpaść, musimy to robić częściej - spojrzał mi w oczy
- Czy ty na prawdę nie rozumiesz!? Daj mi spokój... - wybiegłam z sali choć ciężko było w tych butach 
Zaraz za mną truchtała Emma, nie mogła biec za szybko bo przecież jest w ciąży. Odwróciłam się przodem do samochodu, dając jej tym samym znak aby otworzyć samochód. Gdy obie wsiadłyśmy do auta zapadła grobowa cisza. 
- Niech zgadnę... - zaczęła
- Nawet nie kończ tego zdania - odpowiedziałam naburmuszona
I w ten oto sposób cała droga minęła nam bez słowa. Lada moment stałyśmy autem pod domem. Wysiadłyśmy bez słowa i weszłyśmy do domu. 
- O już wróciłaś kochanie - Tom pocałował Emmę na przywitanie
- Tak ale tej pani znowu coś usiadło na nos... - spojrzała na mnie po czym opuściła wzrok na podłogę
- Nic się nie stało, po prostu źle się poczułam. Przepraszam, że zepsułam ci wieczór - dodałam i poszłam do siebie do pokoju. Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam do szpitala. Chciałam porozmawiać z tatą. 
- Dzień dobry, czy mogłabym rozmawiać z moim ojcem? Nazwisko Hilde.
- Dzień dobry! Tak oczywiście, już go wołam do telefonu. 
Przez dłuższą chwilę czekałam aż tata podejdzie do telefonu. Wystraszyłam się, że może go obudziłam.
- Cześć córciu - jego głos wydawał się inny niż zwykle bardziej zachrypnięty i co jakiś czas pokasływał 
- Obudziłam cię? 
- Nie, nie po prostu dzisiaj trochę gorzej się czuję. 
- To coś poważnego?! Coś nie tak? 
- Wszystko dobrze, to teraz mów co z Phill'em byłaś u niego?
- Byłam i potraktował mnie jak śmiecia... Wieczorem na wystawie dla odmiany spotkałam Daniela...
- Więc jednak Daniel? 
- Nie! Zwariowałeś?! Spławiłam go! Obiecałam ci coś przecież...
- Posłuchaj mnie uważnie uciekanie przed uczuciami jest złe bo prędzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw a wtedy może być już za późno.
- Dziękuję tato! Kocham cię! Ale spróbuje dotrzymać obietnicy, chyba że na prawdę nie dam rady to dam sobie spokój z obojgiem... 
- Żadnej obietnicy! Nie będę wybierał za ciebie. Musisz posłuchać swojego serca. 
- Dobrze! Dziękuję jeszcze raz, dużo zdrowia tato! 
- Przyjedź w tym tygodniu do mnie, proszę. 
- Na pewno wpadnę. Do zobaczenia! 
- Do zobaczenia!
Potrzebowałam tej rozmowy przed snem. Jednak mimo wszystko obietnic nie rzuca się na wiatr tato. Zrobię to co muszę. Może jednak przesadzam? Robię to w końcu dla siebie z miłości czy dla taty żeby zobaczył że wychodzę za mąż? Mówił że chce abym znalazła odpowiedniego chłopaka nie jestem pewna czy tu chodzi i Phillipa. Poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się spać. 

Bardzo późno w nocy zaczęła boleć mnie głowa, wstałam powoli, wzięłam do ręki telefon żeby sobie rozjaśnić drogę do kuchni po tabletki. Próbowałam jak najciszej schodzić po schodach ale one jeszcze bardziej skrzypiały. Weszłam do kuchni i otworzyłam szafkę z lekarstwami, wzięłam tabletkę i popiłam wodą mineralną. Nagle w całym pomieszczeniu rozległy się głośne wibracje. Zaklęłam cicho pod nosem i spojrzałam na wyświetlacz. Obcy numer. 
- Jessika Hilde? 
- Przy telefonie. 
- Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze ale pani ojciec... 
Ta wiadomość trafiła mnie jak grom z jasnego nieba... To nie może być prawda! Jest za wcześnie! 
- Proszę pani? 
- Jestem, jestem. Już jadę. 
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ścianę. Upadłam na ziemię i ukryłam twarz w dłoniach. Siedziałam tak dłuższą chwilę, ale w końcu muszę się pozbierać... Muszę tam jechać. 
- Co się dzieje? - w kuchni zjawił się niczego nie świadomy Tom 
Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie wydusić słowa. Przecież wieczorem z nim rozmawiałam... Miałam go odwiedzić! Nie dotrzymałam obietnicy! Tyle myśli na raz w mojej głowie.
- Musimy jechać do szpitala - wydusiłam z siebie
Tyle wystarczyło, już wiedział, że chodzi o tatę. Pobiegliśmy do auta i ruszyliśmy do szpitala. Jechaliśmy ponad 100 km/h w mieście. Normalnie by mi to przeszkadzało, jednak teraz chciałabym żebyśmy jechali nawet 200 km/h. Błyskawicznie znaleźliśmy się na parkingu. Wbiegliśmy do szpitala. Wszyscy lekarze i pielęgniarki kręcili się po całym korytarzu. Rozejrzałam się i zobaczyłam salę taty. 
Pobiegłam razem z Tomem w tamtą stronę. Weszłam po sali, a do oczu napłynęło mi milion łez. Ryczałam jak głupia. Chciałam do niego podejść ostatni raz złapać go za rękę. Spojrzałam na niego, leżał tam blady co ja mówię blady... PO PROSTU MARTWY. Nie wierzę... nie uwierzę... To zły sen! Próbowałam podejść bliżej jednak zatrzymali mnie lekarze, wyrywałam się bo chciałam do niego podejść ostatni raz. 
- Dajcie mi do niego podejść! BŁAGAM! - szlochałam
- Dobrze, idźcie, ale zaraz musimy go zabrać z sali do kostnicy. odpowiedział lekarz 
Podeszliśmy z Tomem bliżej niego. Złapał go za rękę i z jego oczu zaczął wylewać się słony płyn. Jednak po chwili wytarł łzy, puścił jego dłoń i wyszedł. Ja dla odmiany próbowałam go przytulić, ale lekarze na mnie krzywo patrzyli. 
- Miałeś ze mną zostać! Zobaczyć mój ślub! Zobaczyć pierwszego wnuka! Czemu nas zostawiłeś!? Złożyłam ci obietnicę...  Jest za wcześnie! TATO! - wydzierałam się nad ciałem mojego ojca
Ludzie którzy byli w sali zaczęli mnie 'wynosić' z sali. Płakałam tak głośno, że jestem pewna iż pobudziłam pół szpitala. To nie był płacz tylko ryk! Poszłam do recepcji i zapytałam:
- Można skorzystać z telefonu? 
- Tak proszę. - spojrzała współczująco pielęgniarka 
Wykręciłam numer Daniela i czekałam aż odbierze. 
- Halo? 
Na początku się nie odezwałam, ale wciąż szlochałam.
- Jessika?! 
- Popełniłam okropny błąd odtrącając cię, potrzebuję cię teraz! 

- Co się dzieje? Gdzie jesteś? 
- W szpitalu. 
Rzuciłam słuchawkę i poszłam usiąść na krzesło. Tom mnie przytulił. Siedzieliśmy tak i nie wiedzieliśmy co się właśnie wydarzyło... W mgnieniu oka w szpitalu zjawił się Daniel. Wstałam i rzuciłam się mu na szyję. Twarz miałam całą spuchniętą od płaczu więc pewnie się domyślił że chodzi o mojego tatę. Przytulił mnie do siebie. Gdy wyswobodziłam się z uścisku usiadłam a koło mnie Daniel. Oparłam głowę o jego ramię i powoli się uspokajałam. 
- Będę przy tobie, obiecuję. Nie zostawię cię w takim momencie. - powiedział i pocałował mnie w czoło
Czułam się nieco lepiej, jednak wciąż co jakiś czas pojawiało się kilka łez. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach... Tata miał rację. Szkoda, że nie doczekał tego momentu.

_________________________________________________
~ * ~
Witajcie! Oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni i podoba wam się rozdział :) 
Cieszę się że pod ostatnim były 2 komentarze, bardzo za nie dziękuję :* 
Proszę o szczere opinię, nie boję się krytyki :) 
Z góry dziękuję za każdy komentarz i pozdrawiam :)