wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 6

"Nie da się o niektórych rzeczach zapomnieć, bo one wracają..."



Gdy już miałam zadzwonić do drzwi, jednak przez chwilę się zawahałam. W końcu przycisnęłam guzik. Nie musiałam długo czekać, tata bardzo szybko otworzył.
- Córciu? Coś się stało? - zapytał zdziwiony
- Czy coś musiało się stać, żebym odwiedziła swojego staruszka? - próbowałam się szczerze uśmiechnąć co nie do końca mi wyszło bo tata spojrzał na mnie podejrzliwie
- Na pewno nic się nie stało?
- Wejdźmy do środka to ci opowiem.
Jego mały przytulny domek nic się nie zmienił, ten sam dywanik w zebrę w korytarzu, pęknięta szyba w drzwiach do sypialni i oczywiście w całym domu unosił się zapach kawy, bo tata pije ją litrami. Dom się nie zmienił jednak, mój ojciec tak. Jego cera była bledsza niż zwykle, schudł i do tego jakby stracił trochę włosów. Ech, starość... Jednak jego zachowanie niczym się nie różniło, nadal był spięty bo nie wiedział jak ze mną rozmawiać, nigdy tak na dobrą sprawę się dobrze nie dogadywaliśmy, niestety teraz sama się w to wplątałam więc muszę mu powiedzieć co się wydarzyło. - Usiądź na kanapie, zaraz przyniosę coś do picia - mówiąc to znikł za drzwiami salonu i pokierował się do kuchni
Kanapa też nic się nie zmieniła, nadal pachnie leśną polaną. Kiedyś jak Tom i ja byliśmy mali, ganialiśmy się po całym domu bo jak zwykle mój kochany starszy braciszek mi coś zabierał. Wtedy zabrał mi zmywacz do paznokci. Gdy biegliśmy przez przypadek potknęłam się o ławę i wylałam cały na kanapę. Śmierdziała, więc trzeba było coś tym zrobić i od tej pory tata ciągle psika kanapę zapachem leśnej polany. Gdy tak sobie rozmyślałam, nie zorientowałam się, że tata siedzi już koło mnie a na ławie stała szklanka schłodzonej pepsi i oczywiście kawa.
- To opowiadaj - zaczął
- Pamiętasz Emme?
- Tak pamiętam - odpowiedział
- Tak więc, Tom i Emma są razem... nie zgadniesz dopiero od wczoraj są ze sobą i już się miziają na prawo i lewo, mało tego, Emma chciała żebym wróciła do Daniela - wykrzyczałam
- To wy już nie jesteście razem? - zapytał zdezorientowany
- No tak, dawno tu nie byłam. Mogę u ciebie zostać kilka dni?
- Oczywiście - uśmiechnął się promiennie jednak w jego oczach było widać ból
- Powiedz mi lepiej co tam u ciebie - odwzajemniłam uśmiech
Bardzo chciał coś powiedzieć jednak, nie mógł. Widziałam że ciężko mu z tym. Nie naciskałam, czekałam aż on sam się odezwie.
- Słuchaj Jessiko, wiedz, że życie jest piękne i trzeba się nim cieszyć, każdą godziną, minutą, sekundą... - mówiąc to złapał mnie za ramię
- Do czego zmierzasz?
- Mam raka. - wybełkotał
Poczułam jakby ktoś wbijał mi w serce nóż. To nie możliwe, nie mogą mi zabrać ojca. Zabrali mi już matkę. To nie prawda. Łzy zaczęły mi spływać tak szybko, że po minucie płaczu miałam całą mokrą koszulę. Przytuliłam się do niego. Nie chciałam go już nigdy puścić.
Nie mogę dopuścić do siebie tej wiadomości, że i jego mogę stracić. 
- Da się to jakoś wyleczyć, przecież są różne metody. Błagam tato nie zostawiaj mnie - histeryzowałam
- Zostało mi dwa miesiące, chyba, że podejmę leczenie które jest bardzo niebezpieczne, jednak jeśli by się udało przeżyje dłużej. Strasznie się boje, ale w takim razie zostaną mi tylko dwa miesiące życia... Nie będę miał wnuków, ani nie zobaczę jak znajdujesz odpowiedniego chłopaka - szlochał
- Nie mów tak proszę. - mówiłam przez łzy
On tylko znowu mnie przytulił i płakaliśmy razem.
- Przepraszam, przepraszam, że ze mnie taka wyrodna córka - chlipałam
- To nie twoja wina - usprawiedliwiał mnie
- Owszem moja bo nie odwiedzałam cię, a pewnie wiedziałeś dużo wcześniej i wtedy mogłabym być przy tobie przez ten cały czas.  
- Oboje wiemy, że nigdy się najlepiej nie dogadywaliśmy. Nie mam ci tego za złe - jego twarz wygięła się w półuśmiechu
Nadal nie wierzyłam. Jednak gdy moja podświadomość sobie przypominała czułam ukłucie w sercu. Jeśli Tom się dowie, załamie się i nie będzie dobrze skakał. W sumie, mam gdzieś jego skoki, zadzwonię do niego w tym momencie. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, na ekranie wyświetliły mi się dwa nieodebrane połączenia od Toma. Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
-Tom... 
- Co się stało? Gdzie jesteś? Czemu płaczesz?!
- Ta... - przełknęłam ślinę - Tata ma raka...
I zapadła cisza.
- Tom, odezwij się proszę. Przyjedź tu błagam, szybko - mówiąc to łykałam słony płyn ściekający po moich policzkach
- Już jadę.
Był tym wszystkim chyba bardziej zaskoczony niż ja. Dało się usłyszeć tyle bólu w jego krótkim "już jadę". Tata siedział na kanapie i wpatrywał się w przestrzeń. Nie wiedziałam jak mu mogę pomóc.
- Nie poddamy się tato. Będę przy tobie już zawsze - zapewniłam go
- Obiecaj mi jedną rzecz, jeśli podejmę leczenie i przeżyje dłużej niż dwa miesiące, gdy znajdziesz chłopaka... Pobierzesz się z nim jak najszybciej.
- Obiecuję - przyłożyłam rękę do swojej piersi
- Chodzi mi o to, że gdy będę umierał przynajmniej będę widział, że masz przy sobie kogoś kto się tobą dobrze zajmie już do końca, bo wiadomo nie od dziś że Tomowi nie najlepiej to wychodzi - uśmiechnął się blado
Jak na zawołanie w drzwiach stanął Tom, ale nie był sam za nim stała skulona Emma.
- Cześć tato. - próbował się uśmiechnąć ale wyszedł z tego smutny półuśmiech
- Dobry wieczór! - powiedziała prawie szeptem Emma
- Witajcie! - odpowiedział równocześnie obojgu
- Tak mi przykro, przez tyle czasu cię nie odwiedzałem - mówiąc to stanęły mu łzy w oczach
- To nie wasza wina!
- Po części nasza - odpowiedzieliśmy równocześnie z Tomem
Tata westchnął.
- Zostajecie na noc? - zmienił temat
- Jeśli to nie problem.
- Tylko wiesz, Emma nie jest jeszcze twoją żoną więc śpicie na osobnych łóżkach - zażartował
Nie rozumiem, jak on może w takim momencie żartować. Nie wyobrażam sobie, żebym ja w obliczu śmierci się tak zachowywała. Westchnęłam cicho, co zauważył ojciec i powiedział:
- Jess, jeśli jesteś śpiąca idź się połóż.
- Tak, masz rację to był ciężki dzień. - mruknęłam
Powoli wstałam z kanapy po czym ruszyłam po schodkach do "swojego" pokoju, ponieważ był to niegdyś mój pokój kiedy jeszcze mieszkałam z Tomem u taty. Wzięłam z walizki i pidżamę i ruszyłam do łazienki. Pidżamę położyłam na szafce a brudne wrzuciłam do kosza na pranie. Weszłam pod prysznic i początkowo leciała zimna woda, chciałam żeby była cieplejsza ale kiedy się przyzwyczaiłam do chłodu nagle zrobiła się parząca. Podskoczyłam, przy czym uderzyłam się o kabinę. Straciłam przytomność. Pustka.

Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Wszyscy koło mnie stali Tom, Emma, tata, Daniel i Phill. Kiedy wszystko wokół mnie zaczęło nabierać ostrości i barw, otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam, że w sali pojawiło się kilka pielęgniarek. Kazały wszystkim wyjść, po czym jedna z pielęgniarek do mnie podeszła. Obdarowała mnie promiennym uśmiechem, przez co dostrzegłam szereg jej prostych i bielutkich zębów. Oczy miała zielone, błyszczały odbijając przy tym promienie słońca wpadające do sali przez szpitalne zasłony.
- Jak się czujesz? - zapytała troskliwie
- Dobrze, co się tak właściwie stało, że się tu znalazłam?
- Uderzyłaś się mocno w głowę i straciłaś przytomność, straciłaś dużo krwi. Ale już jest w porządku. - mówiąc to ciągle się uśmiechała przez co czułam się lepiej
- Ile tak leżałam? - wychrypiałam
- Trzy dni - odpowiedziała ze stoickim spokojem
Zaczęła powoli odchodzić, w pewnym momencie odwróciła się.
- Będziesz mogła jutro wyjść ze szpitala - posłała mi delikatny uśmiech i zniknęła za ścianą
Zaraz po niej wszedł mój ojciec. Usiadł obok mojego łóżka i popatrzył na mnie.
- To moja wina, przepraszam - tłumaczył się
- To nie twoja wina, brałam prysznic, włączyłam gorącą wodę a leciała zimna, kiedy już się prawie umyłam zaczęła lecieć wrząca. Odskoczyłam i się uderzyłam, potem nic nie pamiętam. To tylko i wyłącznie moja wina. Czemu zawsze wszystko musisz brać na siebie?!
- Czuję jakby to była moja wina... - kontynuował
- Moja wina i koniec. Zmieńmy temat proszę.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, jednak tę cisze przerwało burczenie w brzuchu u mojego ojca.
- Nie musisz tu siedzieć cały czas, idź do domu i zjedz spokojnie. Przecież jutro wychodzę ze szpitala- uśmiechnęłam się blado
- Chyba masz rację. - powiedział po czym wstał i wyszedł z sali
To cały tata... Pewnie siedział tutaj całe trzy dni. Nic takiego się nie stało, przecież wszyscy wiedzą i to nie od dziś, że jestem niezdarą.

______________________________________________________
~ * ~

Hej! Przepraszam was bardzo za to, że tyle czekaliście ale poprawiałam w szkole kartkówki i sprawdziany bo 13 maja mamy wystawiane proponowane oceny... Na majówce pracowałam i nie miałam na nic kompletnie siły, bo robiłam od 8:00 do 20:00. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba i nadal ze mną jesteście nawet po takiej przerwie. Na następny rozdział mam nadzieję, że nie będziecie musieli tyle czekać. Teraz będzie luźniej w szkole bo są matury a zaraz czerwiec i będzie luz. Tylko będą nieco dłuższe przerwy pomiędzy dodawanymi rozdziałami bo muszę się uporać z matmą :( To dla mnie po prostu czarna magia :( Rozdział może i trochę krótki ale mam nadzieję, że ciekawy :)
Dziękuję za przeczytanie <3
Pozdrawiam was :* 
Komentujcie miśki :) 

 

1 komentarz:

  1. Super :* Czekam na kolejny ;) I zapraszam do siebie :
    http://skispringenistmeineliebe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń