sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 15

" Przed niektórymi uczuciami nie da się uciec "

** Dzień przed ślubem Emmy i Toma

To już jutro... Jutro mój starszy brat bierze ślub. To oznacza, że już niedługo zobaczę Daniela. Postaram się wyłączyć emocje, po prostu dobrze się bawić z moim narzeczonym i przecież to dzień Emmy i Toma, a nie dzień samolubnej mnie...
- Hej, Jess! Skoczysz ze mną po suknie? - spytała Emma
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do niej promiennie i ruszyłyśmy w stronę auta
- Chwila, chwila... wiesz, że nawet nie pokazywałaś mi sukienki w jakiej pójdziesz?! A to ja powinnam ją wybrać! - wrzasnęła - Dzwonię do Philla jaki kolor garnituru ma kupiony.
Zaśmiałam się w duchu. Przecież ani on ani ja nie mamy jeszcze wybranych rzeczy ma jutro, ale mu się oberwie. No cóż, umówiłam się z nim na dziś wieczór i wtedy mieliśmy kupić odpowiednie rzeczy na ślub i wesele. 
- I co? - spytałam nieśmiało bo bałam się jej wybuchowego nastroju
- Na prawdę jesteście umówieni na dziś wieczór? Czy tylko próbował uniknąć tego żebym się denerwowała na dzień przed ślubem? 
- Tak, będziemy szli do galerii. Pójdziesz z nami?
- Nie, skoro idziecie wieczorem to nie mogę mam umówioną wizytę w spa i będę miała robiony manicure. Dacie radę sami, powiem tylko tyle, że sukienka ma być w odcieniu beżu lub bieli tak samo jego krawat lub muszka. To już zależy od was - odpowiedziała ze spokojem w głosie
Gdy znaleźliśmy się pod salonem, zaparkowałyśmy auto i ruszyłyśmy do środka. Tam na Emmę czekała już konsultantka. Usiadłam więc na kanapie i czekałam aż przyjdzie z gotową suknią. Chwilę później stała przede mną z wieszakiem który był owinięty przeźroczystą folią. Chwyciłam za tył a Emma złapała przód. Tak wnieśliśmy suknię na tylne siedzenie i wsiedliśmy do auta. 
- Zawiozłabyś mnie do taty? Posiedzę u niego i spytam się o której można go zabrać. - spojrzałam na nią
- No pewnie, że cię zawiozę, ale trochę mi się spieszy, więc zadzwoń do Philla to was odbierze ze szpitala. - mówiła patrząc na jezdnie
Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Z nudów zaczęłam przypatrywać się temu co dzieje się za oknem. Z transu wyrwał mnie odgłos gaszonego silnika. 
- Dobra ty wysiądź ja jadę dalej. Do zobaczenia! - krzyknęła 
- Dziękuję za podwiezienie! No do zobaczenia! - odpowiedziałam
Poprawiłam odruchowo włosy i ruszyłam do środka. Tata akurat wędrował do swojego pokoju. 
- Tato! Czekaj! - podbiegłam do niego i go mocno przytuliłam
- Cześć córciu! 
- Jesteś spakowany? - zapytałam
- A właśnie... chyba mnie nie wypuszczą - zmarkotniał
- Ale jak to? Przecież powinieneś spędzać każdą chwilę ciesząc się tym, że żyjesz. Na jeden dzień ciebie nie wypuszczą?
- Przeszedłem jedną chemioterapię. Jestem ostatnio słabszy i nie mam tyle siły. Jednak możliwe, że mnie wypuszczą bo nie miałem jeszcze dziś robionych badań.  
- No mam nadzieję, bo inaczej Tom by się załamał. Pójdę porozmawiać z lekarzem a ty zacznij się pakować. - krzyknęłam przez ramię po czym wyszłam
Szłam korytarzem i nie mogłam znaleźć nikogo, kto mógłby mi powiedzieć dlaczego go nie chcą wypuścić. Kiedy w końcu znalazłam lekarza, który zajmował się moim ojcem chciałam go spytać czemu jutro go nie wypuszczą.
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc? - uśmiechnął się od ucha do ucha
- Chciałabym wiedzieć dlaczego nie możecie wypuścić mojego ojca na jutrzejszy ślub mojego brata? - spytałam zbulwersowana ale zaraz potem zrobiło mi się głupio gdyż opiekun medyczny mojego ojca przywitał mnie tak sympatycznie
- Proszę się nie denerwować. Nie to, że go nie wypuścimy tylko musi mieć wtedy opiekę a jak wiadomo na weselu pije się alkohol którego pani ojciec nie może oraz w każdej chwili może zasłabnąć. Boimy się, że stan zdrowia pańskiego ojca może się pogorszyć gdy wyjdzie ze szpitala choćby na jeden dzień...
- W takim razie ja się nim zaopiekuję - odparłam stanowczo
- Jest pani pewna? - spytał nieco zdziwiony
- Tak jestem pewna, za chwilę go stąd zabieram! Przywiozę go w niedzielę. Każdy będzie szczęśliwy - przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech i ruszyłam z powrotem do sali ojca
Albo mi się wydawało albo nie chciał mi o czymś powiedzieć, tak samo ojciec. Może jego stan zdrowia się pogorszył. Sama już nie wiem co robić, przecież tata sam chciał żebyśmy oboje jak najszybciej się pobrali a teraz nie chce iść na jego ślub. Ciekawe czy do mojego w ogóle dożyje... Nie powinnam tak myśleć ale boję się o niego. Teraz muszę się nim zająć i uszczęśliwić i jego i Toma. Będzie dobrze tylko wtedy kiedy sama w to uwierzę.
- Gotowy? - próbowałam udawać szczęśliwą
- Tak, pewnie. A masz pozwolenie lekarza na moje wyjście? - spytał
- Oczywiście, że tak. Jestem bardzo przekonująca - puściłam do niego oczko
On tylko się zaśmiał, wziął swoje rzeczy i ruszył do drzwi.
- Czekaj, czekaj! Ja to wezmę - mówiąc to chwyciłam jego dwie torby i ruszyliśmy na parking
Na chwilę wzięłam do jednej ręki obydwie torby żeby zadzwonić do Philla.
- Hej Jess! Właśnie miałem dzwonić do ciebie, o której jedziemy do galerii? 
- Hej! Najpierw przyjedź pod szpital bo czekam już z tatą. Obgadamy to w aucie, okej?
- Dobra, już jadę. Do zobaczenia! 
Rozłączyłam telefon i włożyłam do kieszeni płaszcza. Potem wzięłam jedną torbę do drugiej ręki i czekaliśmy na mojego narzeczonego. Lada moment zjawił się na parkingu. Pocałowałam go w policzek na przywitanie, następnie włożyłam torby do bagażnika a w tym czasie Phill pomógł wsiąść tacie do auta. Chwilę później wszyscy siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do domu.

Gdy znaleźliśmy się na podjeździe pomogłam wysiąść tacie a Norweg wziął rzeczy z bagażnika i weszliśmy do środka, gdzie czekał na nas Tom.
- TATA! - krzyknął po czym podbiegł do niego i rzucił się mu na szyję
- Synku! Tak się cieszę, że cię widzę.
Ta scena wyglądała podobnie do tej kiedy jeszcze mama żyła. Zawsze gdy tata wracał z pracy Tom leciał do niego pierwszy i przytulał go. Gdy przypomniałam sobie, że jutro na jego ślubie nie będzie mamy zrobiło mi się smutno.
- To my was zostawiamy i lecimy na zakupy - Sjoeen chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą w stronę drzwi
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do centrum.
- Teraz jedziemy na zakupy? Akurat teraz kiedy muszę zajmować się ojcem? - zapytałam
- Później mam wieczór kawalerski. - przypomniał
- Ach no tak... Wybacz, wynikły małe problemy z powodu tego że wypuścili ojca. Jestem trochę wkurzona, bo nie wiem o wszystkim. - zmarkotniałam
- Na pewno wszystko potoczy się dobrze, zobaczysz. Jeśli nie będzie dobrze mamy siebie nawzajem - pogłaskał mnie po ramieniu
- Już jesteśmy, o tam widzę wolne miejsce! - wskazałam palcem
Zaparkowaliśmy samochód i poszliśmy na zakupy.
- Najpierw garnitur czy sukienka? - zapytał
- Sukienka! - parsknęłam śmiechem
- No tak. - wyszczerzył się
Weszliśmy do pierwszego lepszego sklepu. Phill'owi od razu wpadło w oko kilka sukienek, które w ogóle mi się nie podobały więc stanowczo odpowiadałam NIE. Gdy tak chodziliśmy od sklepu do sklepu minęła godzina aż nagle w końcu na wystawie jednego sklepu znalazłam idealną suknię. Wbiegłam tam jak wariatka.
- Przepraszam czy można przymierzyć tą sukienkę z wystawy? - zapytałam ekspedientki
- Tak, zaraz pani przyniosę. Tylko jest jeden problem został tylko ten rozmiar który tam widać.
Nie odpowiedziałam, nie miałam siły. Modliłam się w duchu aby była na mnie dobra. Sprzedawczyni podała mi suknię i ruszyłam do przymierzalni.
- Kochanie, Tom po mnie przyjedzie więc wrócisz do domu naszym autem okej?
- A co z tatą? - wystawiłam głowę zza zasłony
- Emma już jest w domu, spokojnie. Nie zostawimy go samego. - pocieszył mnie
- No dobrze - uśmiechnęłam się do niego
- Jak sukienka? - spytał
- Sam zobacz. - powiedziałam po czym odsunęłam kotarę i okręciłam się wokoło - I jak?
- Przepiękna - pocałował mnie w czoło - To co kupujemy i idziemy po garnitur? Już nawet wiem do jakiego sklepu bo sobie wcześniej upatrzyłem - zaśmiał się
- Tak wiem że długo szukałam ale znalazłam - szturchnęłam go
Poszłam się z powrotem przebrać w swoje ubrania. Kiedy to zrobiłam poszłam zapłacić za sukienkę.
- Jednak dobry rozmiar - uśmiechnęła się sympatyczna pani zza lady
Przytaknęłam i położyłam na ladzie pieniądze.
- Zapakować?
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam
Gdy podała mi zapakowaną suknię, chwyciłam Norwega pod rękę i wyszliśmy ze sklepu.
- To tutaj - oznajmił
- Serio obok? - zachichotałam
- Idziemy po ten garnitur? - próbował się nie zaśmiać
Nie wiem czemu oboje byliśmy w takich dobrych nastrojach, zazwyczaj tak jest wtedy kiedy ma się wydarzyć coś złego. Nagle na kogoś wpadłam. To Daniel... Na dodatek ze swoją dziewczyną.
- Cześć - uśmiechnął się tak jakby nigdy nic
- Hej - odwzajemniłam uśmiech
- Idziesz? Bo nie wyjdziemy stąd do jutra - pospieszał mnie widocznie zdenerwowany zaistniałą sytuacją Phill
- Tak, tak idę.
Obróciłam się jeszcze raz w jego stronę. Potem poszłam za Phill'em.
Podszedł do wieszaków na których wisiały garnitury wybrał ten upatrzony wcześniej i podszedł do kasy. Nie to co ja, godzinę chodzić po sklepach i w końcu znaleźć tę wymarzoną. Gdy zapłacił ruszyliśmy do auta. Nie wymieniając słowa od tamtej niezręcznej chwili. Wsiedliśmy do wozu i ruszyliśmy do domu. Droga tak samo minęła bez ani jednego słowa. Boję się, że jutrzejszy dzień może nie być tak wspaniały jakby się mogło wydawać.  

_______________________________________________________
~ * ~
Witajcie! Dłuższa przerwa spowodowana była walką o oceny. Tak na prawdę prawdziwa walka rozpocznie się dla mnie w tym tygodniu. Ale dam radę! Muszę :) 
Jak wam się podoba rozdział? KOMENTUJCIE! :*
Pozdrawiam was cieplutko i do następnego :3

1 komentarz:

  1. Wspaniały rozdział ciekawe czy będzie na koniec z Danielem czy z Phillipem oby z Danielem ��

    OdpowiedzUsuń