sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 16

" Najłatwiej jest ukryć prawdę przed samym sobą, nie przed innymi "

Norweg wysadził mnie pod domem i pojechał. Wciąż bez ani jednego słowa... Wszystko powoli zaczyna mnie przytłaczać. Nie wiem czy wytrzymam na jutrzejszym ślubie Emmy i Toma. Jeszcze ta niezręczna sytuacja, niby nic a zepsuła mi i Phill'owi wieczór.
- Jakby co twój tata już się położył do pokoju spać bo czuł się trochę słabo. - oznajmiła na wejściu
- I co z tego?
- A ciebie co ugryzło? - zapytała Emma
- Nic po prostu pokłóciłam się z Phillipem - odburknęłam
- Poszło o Daniela?
- Skąd wiesz? - wybałuszyłam oczy
- Pisał że was widział... - powiedziała nieco ciszej
Ciekawe... Musiał się pochwalić. Pewnie wiedział, że Emma mi powie. Bez słowa ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Chwila? A ty gdzie się wybierasz? Miałyśmy sobie urządzić wieczór panieński. - odwróciła głowę w moją stronę
- Przepraszam ale nie mam nastroju - wydusiłam z siebie
- Ach to tak?! Dzień przed naszym ślubem musisz pokazywać swoje humory! Jak zawsze wszystko musi się kręcić wokół Jessiki! Mam tego dość! Dziś jeszcze mam cierpliwość, ale wiedz, że jeśli jutro coś zepsujesz to nie będę się hamować żeby wyznać ci całą prawdę! - wykrzyczała 
- No to dawaj wal teraz! Powiedz mi to teraz! Po co czekać do jutra! - wrzasnęłam i pobiegłam do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami
Na prawdę jestem aż taka straszna?! Co ja robię źle?! Moja wina że rozum i serce czują inaczej? Raczej nie. Powinna mi pomóc... Znowu samolubna ja. Wszyscy powinni mi pomóc a ja jak zwykle się na wszystkich wypinam. Nie powinnam jej psuć wieczoru panieńskiego, ale na prawdę nie czuję się najlepiej. Może jutro będzie lepiej. Podeszłam do łóżka i od razu się na nie położyłam. Nie miałam sił się przebrać w piżamę. Przez ten natłok myśli szybko zaczęłam robić się senna. Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.


*** Dzień ślubu Toma i Emmy
Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez nieszczelne rolety. Podniosłam się do połowy ale zaraz potem opadłam na łóżko. Wcale nie chce mi się wstawać, ale muszę przecież bycie druhną do czegoś zobowiązuje prawda? Chwilę potem usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Hej Jess! Wstałaś? - spytała przez drzwi
Zachowuje się jakby nigdy nic. Może ja też powinnam? Ale najpierw z nią porozmawiam i przeproszę. Nie zepsuje jej tego dnia.
- Tak, zaraz się trochę ogarnę. Zawołam cię później. - odpowiedziałam
Wzięłam z szafy czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Rzeczy rzuciłam na szafkę i poszłam pod prysznic. Włączyłam lodowatą wodę, żeby się rozbudzić. Na ciele pojawiła się gęsia skórka, a mięśnie się rozluźniły. Tego mi było trzeba. Chwila bez tych wszystkich problemów. Gdy się umyłam wyszłam z kabiny, wytarłam się ręcznikiem i zrobiłam z drugiego ręcznika 'turban' na włosy. Następnie ubrałam czystą bieliznę i ruszyłam do pokoju po suknię. Chwyciłam wieszak na której wisiała. Ubrałam ją na siebie i poszłam z powrotem do łazienki żeby wysuszyć włosy. Kiedy to zrobiłam poszłam przeglądnąć się w lustrze.
Nagle w pokoju zjawiła się Emma w szlafroku.
- Pięknie wyglądasz - uśmiechnęła się
- Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech
- Choć teraz pomożesz mi wdziać moją suknie - zachichotała
Ruszyłyśmy do pokoju jej i Toma. Emma wyciągnęła suknię z folii, ściągnęła z siebie szlafrok i próbowała ubrać suknię. 
- Poczekaj może ja ją przytrzymam, ty tam wsadź nogi i podciągniemy ją do góry - chwyciłam suknię i czekałam aż zrobi to co powiedziałam
- I co teraz? - powiedziała w połowie ubrana w suknię 
- Nie wiem czy się dopnie, urósł ci trochę brzuszek - zaśmiałam się
- Musi się zapiąć! Nie mam zapasowej sukni! - krzyknęła rozgorączkowana
- Spokojnie - pocieszałam ją
Delikatnie próbowałam zapiąć zamek. 
- Zapięła się. I o co tyle krzyku? - uśmiechnęłam się
- Zaraz przyjedzie po nas fotograf i zabierze nas na sesję. - powiedziała uradowana
- Błagam tylko bez żadnych zdjęć. Ktoś musi się zająć tatą - marudziłam
- Bez tego się nie obejdzie kochana, a twojego ojca zawiozłam do chłopaków rano - poklepała mnie po ramieniu
Lada moment pod domem pojawił się fotograf. Zatrąbił dwa razy. Emma chwyciła tiul w ręce i ruszyłyśmy do auta. Obie zajęłyśmy miejsca z tyłu. 
- Pojedziemy pod kościół, obok jest piękny park tam zrobimy sesję. - oznajmił 
- Tak, też myślałam o tym miejscu. - posłała mu uśmiech
Nim się obejrzeliśmy byliśmy na miejscu. Emma rozmawiała z fotografem a ja szłam za nimi o mało nie łamiąc sobie nóg w tych szpilkach. Bałam się co się stanie gdy zobaczę znowu Daniela, ale o wiele bardziej bałam się tego że Phill nie będzie się do mnie odzywał a jeśli będzie to nieszczerze... 
- Ty myślicielko! Chodź do mnie, musimy mieć dużo zdjęć razem! - pospieszyła mnie gestem ręki
- Idę, idę. 
Fotograf zrobił na raz chyba dziesięć zdjęć. Potem przemieszczałyśmy się po parku i prawie w każdym miejscu robiliśmy zdjęcia. 
- Kiedy pani przyszły mąż się zjawi? - spytał fotograf
- Powinien być za chwilę ze swoim drużbą - odpowiedziała
- Emma! Możesz na słówko?! - pociągnęłam ją za ramie w swoją stronę - To nie miała być sesja we dwójkę?! 
- No we dwójkę, ja i Tom. Ty jesteś tylko miłym dodatkiem - zażartowała 
Ręce zaczęły mi się pocić a serce mocniej bić bo w parku zjawili się nie kto inny jak wybranek mojej przyjaciółki i Phillip. Nowożeńcy przytulili się do siebie. A Phillipem stanął obok mnie. 
- Proszę za mną. Dla was mam specjalne miejsce - wskazał palcem parze młodej miejsce w oddali
Ruszyli za fotografem a ja zostałam sama z Norwegiem. Chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy. Ale nie mogłam wytrzymać i zaczęłam rozmowę.
- Czy na prawdę musimy się kłócić w dzień ich ślubu?! 
- To ty zaczęłaś. - bąknął pod nosem
- Co ja takiego zrobiłam?! Wpadłam na Daniela?! To takie straszne?! - kontynuowałam rozmowę
- Widziałem przecież, nie jestem ślepy! - podniósł głos
- Co widziałeś?! No powiedz, oświeć mnie! 
- Widziałem... - zaczął - Widziałem jak na niego patrzyłaś gdy odchodził. Widziałem jak patrzyłaś na jego dziewczynę. Sam sobie tego nie wymyśliłem.
Nie widziałam teraz swojego odbicia ale czułam że moje policzki robią się czerwone. Więc to tak się czuje ktoś gdy powie mu się prawdę. 
- To nie zmienia moich uczuć do ciebie. To co czułam do niego już minęło. Wiadomo zostanie blizna na sercu ale to ty jesteś moim sercem. Nie chcę cię stracić... Po wszystkim co przeszliśmy. 
- Ja też tego nie chcę. - przytulił mnie mocno do siebie - Obiecaj, że będziesz tak patrzeć tylko na mnie. 
- Obiecuję. Bardzo cię kocham - szepnęłam mu do ucha
Gdy wyswobodziłam się z jego uścisku, zauważyłam że Emma uśmiecha się do mnie z oddali. Pomachałam jej na co ona zrobiła to samo. 
- Za niedługo to będziemy my - pocałował mnie w czoło 
- Tak to już niedługo - uśmiechnęłam się od ucha do ucha
Fotograf i najważniejsza para dzisiejszego dnia zaczęli iść w naszą stronę. Zrobiono nam jeszcze kilka grupowych zdjęć i mnie z Phillipem. 
- Musimy iść już do kościoła. - pospieszyła nas para młoda
Chwyciłam mojego narzeczonego pod rękę i ruszyliśmy wszyscy do kościoła. W środku czekał na nas tata i sporo gości. Posłałam mu ciepły uśmiech i zajęłam swoje miejsce. Nie patrzyłam za siebie bo bałam się że go zobaczę. 

** Po ceremonii
Wszyscy zajęli swoje miejsca na ogromnej sali weselnej a Tom i Emma tańczyli pierwszy taniec jako małżeństwo. Kiedy skończyli również zajęli swoje wcześniej przygotowane specjalnie miejsca. Gdy wszyscy zjedli pierwszy posiłek, na sali rozbrzmiała wesoła i skoczna muzyka. Wypiłam kieliszek wina i ruszyłam z Phill'em na parkiet. Poruszaliśmy się w rytm muzyki. Nagle poczułam jak Sjoeen mocniej przyciągnął mnie do siebie. Domyślałam się czemu... niedaleko nas tańczył Daniel ze swoją dziewczyną. 
- Ile już wypiłaś? - zapytał
- Kieliszek wina. - odparłam 
- A wódki ile? - spojrzał na mnie podejrzliwie
Nie odpowiedziałam. Uwolniłam się z jego uścisku i ruszyłam po drinka. Wzięłam go do ręki i patrzyłam jak inni tańczą. W końcu nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęłam się do niego i jego dziewczyny po czym gdy odwrócili wzrok moja mina zrzedła.

____________________________________________________________________
~ * ~
Wszystko jak na razie się układa. Szkoła i tak dalej :) Dziś mam urodziny i tak się złożyło że znalazłam czas, bo ja niestety urodzin tak hucznie nie obchodzę :/ Co najwyżej z rodzinką i tyle. :) 
Rozdział będzie prawdopodobnie za tydzień :*
Komentując dajesz mi siłę do dalszego pisania, to jest ogromna motywacja kiedy wiem że wam się podoba i również cieszę się kiedy mnie krytykujecie bo wiem wtedy co zrobić żeby się poprawić :) 
Dobra koniec :D 
Dobranoc :* Pozdrawiam :* Komentujcie :33

  






sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 15

" Przed niektórymi uczuciami nie da się uciec "

** Dzień przed ślubem Emmy i Toma

To już jutro... Jutro mój starszy brat bierze ślub. To oznacza, że już niedługo zobaczę Daniela. Postaram się wyłączyć emocje, po prostu dobrze się bawić z moim narzeczonym i przecież to dzień Emmy i Toma, a nie dzień samolubnej mnie...
- Hej, Jess! Skoczysz ze mną po suknie? - spytała Emma
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do niej promiennie i ruszyłyśmy w stronę auta
- Chwila, chwila... wiesz, że nawet nie pokazywałaś mi sukienki w jakiej pójdziesz?! A to ja powinnam ją wybrać! - wrzasnęła - Dzwonię do Philla jaki kolor garnituru ma kupiony.
Zaśmiałam się w duchu. Przecież ani on ani ja nie mamy jeszcze wybranych rzeczy ma jutro, ale mu się oberwie. No cóż, umówiłam się z nim na dziś wieczór i wtedy mieliśmy kupić odpowiednie rzeczy na ślub i wesele. 
- I co? - spytałam nieśmiało bo bałam się jej wybuchowego nastroju
- Na prawdę jesteście umówieni na dziś wieczór? Czy tylko próbował uniknąć tego żebym się denerwowała na dzień przed ślubem? 
- Tak, będziemy szli do galerii. Pójdziesz z nami?
- Nie, skoro idziecie wieczorem to nie mogę mam umówioną wizytę w spa i będę miała robiony manicure. Dacie radę sami, powiem tylko tyle, że sukienka ma być w odcieniu beżu lub bieli tak samo jego krawat lub muszka. To już zależy od was - odpowiedziała ze spokojem w głosie
Gdy znaleźliśmy się pod salonem, zaparkowałyśmy auto i ruszyłyśmy do środka. Tam na Emmę czekała już konsultantka. Usiadłam więc na kanapie i czekałam aż przyjdzie z gotową suknią. Chwilę później stała przede mną z wieszakiem który był owinięty przeźroczystą folią. Chwyciłam za tył a Emma złapała przód. Tak wnieśliśmy suknię na tylne siedzenie i wsiedliśmy do auta. 
- Zawiozłabyś mnie do taty? Posiedzę u niego i spytam się o której można go zabrać. - spojrzałam na nią
- No pewnie, że cię zawiozę, ale trochę mi się spieszy, więc zadzwoń do Philla to was odbierze ze szpitala. - mówiła patrząc na jezdnie
Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Z nudów zaczęłam przypatrywać się temu co dzieje się za oknem. Z transu wyrwał mnie odgłos gaszonego silnika. 
- Dobra ty wysiądź ja jadę dalej. Do zobaczenia! - krzyknęła 
- Dziękuję za podwiezienie! No do zobaczenia! - odpowiedziałam
Poprawiłam odruchowo włosy i ruszyłam do środka. Tata akurat wędrował do swojego pokoju. 
- Tato! Czekaj! - podbiegłam do niego i go mocno przytuliłam
- Cześć córciu! 
- Jesteś spakowany? - zapytałam
- A właśnie... chyba mnie nie wypuszczą - zmarkotniał
- Ale jak to? Przecież powinieneś spędzać każdą chwilę ciesząc się tym, że żyjesz. Na jeden dzień ciebie nie wypuszczą?
- Przeszedłem jedną chemioterapię. Jestem ostatnio słabszy i nie mam tyle siły. Jednak możliwe, że mnie wypuszczą bo nie miałem jeszcze dziś robionych badań.  
- No mam nadzieję, bo inaczej Tom by się załamał. Pójdę porozmawiać z lekarzem a ty zacznij się pakować. - krzyknęłam przez ramię po czym wyszłam
Szłam korytarzem i nie mogłam znaleźć nikogo, kto mógłby mi powiedzieć dlaczego go nie chcą wypuścić. Kiedy w końcu znalazłam lekarza, który zajmował się moim ojcem chciałam go spytać czemu jutro go nie wypuszczą.
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc? - uśmiechnął się od ucha do ucha
- Chciałabym wiedzieć dlaczego nie możecie wypuścić mojego ojca na jutrzejszy ślub mojego brata? - spytałam zbulwersowana ale zaraz potem zrobiło mi się głupio gdyż opiekun medyczny mojego ojca przywitał mnie tak sympatycznie
- Proszę się nie denerwować. Nie to, że go nie wypuścimy tylko musi mieć wtedy opiekę a jak wiadomo na weselu pije się alkohol którego pani ojciec nie może oraz w każdej chwili może zasłabnąć. Boimy się, że stan zdrowia pańskiego ojca może się pogorszyć gdy wyjdzie ze szpitala choćby na jeden dzień...
- W takim razie ja się nim zaopiekuję - odparłam stanowczo
- Jest pani pewna? - spytał nieco zdziwiony
- Tak jestem pewna, za chwilę go stąd zabieram! Przywiozę go w niedzielę. Każdy będzie szczęśliwy - przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech i ruszyłam z powrotem do sali ojca
Albo mi się wydawało albo nie chciał mi o czymś powiedzieć, tak samo ojciec. Może jego stan zdrowia się pogorszył. Sama już nie wiem co robić, przecież tata sam chciał żebyśmy oboje jak najszybciej się pobrali a teraz nie chce iść na jego ślub. Ciekawe czy do mojego w ogóle dożyje... Nie powinnam tak myśleć ale boję się o niego. Teraz muszę się nim zająć i uszczęśliwić i jego i Toma. Będzie dobrze tylko wtedy kiedy sama w to uwierzę.
- Gotowy? - próbowałam udawać szczęśliwą
- Tak, pewnie. A masz pozwolenie lekarza na moje wyjście? - spytał
- Oczywiście, że tak. Jestem bardzo przekonująca - puściłam do niego oczko
On tylko się zaśmiał, wziął swoje rzeczy i ruszył do drzwi.
- Czekaj, czekaj! Ja to wezmę - mówiąc to chwyciłam jego dwie torby i ruszyliśmy na parking
Na chwilę wzięłam do jednej ręki obydwie torby żeby zadzwonić do Philla.
- Hej Jess! Właśnie miałem dzwonić do ciebie, o której jedziemy do galerii? 
- Hej! Najpierw przyjedź pod szpital bo czekam już z tatą. Obgadamy to w aucie, okej?
- Dobra, już jadę. Do zobaczenia! 
Rozłączyłam telefon i włożyłam do kieszeni płaszcza. Potem wzięłam jedną torbę do drugiej ręki i czekaliśmy na mojego narzeczonego. Lada moment zjawił się na parkingu. Pocałowałam go w policzek na przywitanie, następnie włożyłam torby do bagażnika a w tym czasie Phill pomógł wsiąść tacie do auta. Chwilę później wszyscy siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do domu.

Gdy znaleźliśmy się na podjeździe pomogłam wysiąść tacie a Norweg wziął rzeczy z bagażnika i weszliśmy do środka, gdzie czekał na nas Tom.
- TATA! - krzyknął po czym podbiegł do niego i rzucił się mu na szyję
- Synku! Tak się cieszę, że cię widzę.
Ta scena wyglądała podobnie do tej kiedy jeszcze mama żyła. Zawsze gdy tata wracał z pracy Tom leciał do niego pierwszy i przytulał go. Gdy przypomniałam sobie, że jutro na jego ślubie nie będzie mamy zrobiło mi się smutno.
- To my was zostawiamy i lecimy na zakupy - Sjoeen chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą w stronę drzwi
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do centrum.
- Teraz jedziemy na zakupy? Akurat teraz kiedy muszę zajmować się ojcem? - zapytałam
- Później mam wieczór kawalerski. - przypomniał
- Ach no tak... Wybacz, wynikły małe problemy z powodu tego że wypuścili ojca. Jestem trochę wkurzona, bo nie wiem o wszystkim. - zmarkotniałam
- Na pewno wszystko potoczy się dobrze, zobaczysz. Jeśli nie będzie dobrze mamy siebie nawzajem - pogłaskał mnie po ramieniu
- Już jesteśmy, o tam widzę wolne miejsce! - wskazałam palcem
Zaparkowaliśmy samochód i poszliśmy na zakupy.
- Najpierw garnitur czy sukienka? - zapytał
- Sukienka! - parsknęłam śmiechem
- No tak. - wyszczerzył się
Weszliśmy do pierwszego lepszego sklepu. Phill'owi od razu wpadło w oko kilka sukienek, które w ogóle mi się nie podobały więc stanowczo odpowiadałam NIE. Gdy tak chodziliśmy od sklepu do sklepu minęła godzina aż nagle w końcu na wystawie jednego sklepu znalazłam idealną suknię. Wbiegłam tam jak wariatka.
- Przepraszam czy można przymierzyć tą sukienkę z wystawy? - zapytałam ekspedientki
- Tak, zaraz pani przyniosę. Tylko jest jeden problem został tylko ten rozmiar który tam widać.
Nie odpowiedziałam, nie miałam siły. Modliłam się w duchu aby była na mnie dobra. Sprzedawczyni podała mi suknię i ruszyłam do przymierzalni.
- Kochanie, Tom po mnie przyjedzie więc wrócisz do domu naszym autem okej?
- A co z tatą? - wystawiłam głowę zza zasłony
- Emma już jest w domu, spokojnie. Nie zostawimy go samego. - pocieszył mnie
- No dobrze - uśmiechnęłam się do niego
- Jak sukienka? - spytał
- Sam zobacz. - powiedziałam po czym odsunęłam kotarę i okręciłam się wokoło - I jak?
- Przepiękna - pocałował mnie w czoło - To co kupujemy i idziemy po garnitur? Już nawet wiem do jakiego sklepu bo sobie wcześniej upatrzyłem - zaśmiał się
- Tak wiem że długo szukałam ale znalazłam - szturchnęłam go
Poszłam się z powrotem przebrać w swoje ubrania. Kiedy to zrobiłam poszłam zapłacić za sukienkę.
- Jednak dobry rozmiar - uśmiechnęła się sympatyczna pani zza lady
Przytaknęłam i położyłam na ladzie pieniądze.
- Zapakować?
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam
Gdy podała mi zapakowaną suknię, chwyciłam Norwega pod rękę i wyszliśmy ze sklepu.
- To tutaj - oznajmił
- Serio obok? - zachichotałam
- Idziemy po ten garnitur? - próbował się nie zaśmiać
Nie wiem czemu oboje byliśmy w takich dobrych nastrojach, zazwyczaj tak jest wtedy kiedy ma się wydarzyć coś złego. Nagle na kogoś wpadłam. To Daniel... Na dodatek ze swoją dziewczyną.
- Cześć - uśmiechnął się tak jakby nigdy nic
- Hej - odwzajemniłam uśmiech
- Idziesz? Bo nie wyjdziemy stąd do jutra - pospieszał mnie widocznie zdenerwowany zaistniałą sytuacją Phill
- Tak, tak idę.
Obróciłam się jeszcze raz w jego stronę. Potem poszłam za Phill'em.
Podszedł do wieszaków na których wisiały garnitury wybrał ten upatrzony wcześniej i podszedł do kasy. Nie to co ja, godzinę chodzić po sklepach i w końcu znaleźć tę wymarzoną. Gdy zapłacił ruszyliśmy do auta. Nie wymieniając słowa od tamtej niezręcznej chwili. Wsiedliśmy do wozu i ruszyliśmy do domu. Droga tak samo minęła bez ani jednego słowa. Boję się, że jutrzejszy dzień może nie być tak wspaniały jakby się mogło wydawać.  

_______________________________________________________
~ * ~
Witajcie! Dłuższa przerwa spowodowana była walką o oceny. Tak na prawdę prawdziwa walka rozpocznie się dla mnie w tym tygodniu. Ale dam radę! Muszę :) 
Jak wam się podoba rozdział? KOMENTUJCIE! :*
Pozdrawiam was cieplutko i do następnego :3

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 14

" Czasem trzeba udawać szczęśliwego, choćby dla świętego spokoju..."


Położyłam rzeczy na szafce i ruszyłam do kabiny prysznicowej. Na początku odkręciłam zimną wodę żeby nieco ochłonąć po tej sytuacji z Emmą, jednak po kilku sekundach przełączyłam wodę na ciepłą. Pozwalałam aby po moim ciele spływały delikatne strumienie wody. Sięgnęłam po szampon, wtarłam go we włosy i spłukałam następnie wzięłam do ręki żel pod prysznic i otuliłam nim całe ciało na koniec spłukałam się cała i wyłączyłam wodę. Otworzyłam kabinę i sięgnęłam po ręcznik wiszący niedaleko prysznica. Przykryłam się nim cała po czym wytarłam. Gdy byłam wystarczająco sucha zaczęłam się ubierać we wcześniej przygotowane rzeczy. Kiedy to zrobiłam wysuszyłam włosy i splotłam je w warkocza, później umyłam zęby a gdy to zrobiłam udałam się do kuchni. 
- Już myślałam, że nigdy nie zejdziesz - uśmiechnęła się jakby nigdy nic
Ja tylko przytaknęłam i spuściłam głowę w dół. 
- To co idziemy? - wskazała dłonią drzwi 
- Tak, tak - wymusiłam uśmiech
Obie ruszyłyśmy w stronę auta, chwilę później siedziałyśmy już w środku. Emma odpaliła auto i pojechałyśmy do salonu po suknię.
- Masz już jakąś na oku? - spytałam prawie szepcząc
- Słuchaj, przepraszam za rano po prostu... wiesz hormony buzują w końcu ciąża a za niedługo ślub.- spojrzała na mnie przepraszająco
- Spokojnie nic się nie stało, po prostu czasami gadam rzeczy których nie powinnam - spojrzałam przez okno byle tylko uniknąć kontaktu wzrokowego
- O jesteśmy! - krzyknęła uradowana 
Zaparkowała auto i ruszyłyśmy na zakupy. Złapała mnie pod rękę i weszłyśmy do budynku. W środku było pełno sukien ślubnych, większość białych lub innych odcieni białego. Czasem zdarzył się róż lub inne kolory, które nie są zbyt popularne wśród panien młodych.
- Witam jestem Allison będę pani konsultantką! Pani to pewnie Emma. Proszę za mną. - wskazała gestem ręki aby Emma za nią poszła
Ja usiadłam na kanapie i rozglądałam się po całym salonie. Ta biel mnie przytłacza... Jest jej tu zdecydowanie za dużo. To, że suknie to rozumiem ale kolory ścian mogły by mieć inny kolor bo na prawdę nie można się skupić. Lada moment na podeście przed kanapą ukazała mi się Emma w pięknej sukni. 
- Jest wspaniała! - wręcz oniemiałam z zachwytu
- Mnie też się bardzo podoba. Jednak coś mi w niej nie pasuje. - mówiąc to chwyciła się za ramiączka od sukni
- Ramiączka można usunąć i zastąpić koronką. - zaproponowała konsultantka
- Tak, było by o niebo lepiej. Jednak przymierzę jeszcze jakąś suknie. - poszły z powrotem do przebieralni
Zanim się obejrzałam stała przede mną w drugiej sukni. Bardziej obcisłej i w kształcie syrenki. 
- Ta ci niezbyt pasuje - stwierdziłam 
- Też tak uważam - odpowiedziała 
- Więc wybierasz pierwszą suknię? - zapytała Allison
- Tak zdecydowanie - odpowiedziała po czym zeszła z podestu i ruszyła do przebieralni ubrać się w swoje rzeczy 
Ruszyłam do wyjścia, następnie podeszłam do auta. Chwilę później Emma znalazła się koło mnie. Wsiadłyśmy do auta. 
- Jedziemy do domu? Czy jedziemy coś zjeść? - zapytała
- Może pojedziemy coś zjeść, wiesz teraz przecież jem za dwoje - zarechotała donośnie 
Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. 
- To oznacza tak. - mówiąc to zaczęła odpalać auto 
Uśmiechnęłam się pod nosem. Jazda wydała mi się nudna więc zaczęłam wyglądać przez okno. Słońce świeciło dość często jak na tę porę roku. Jednak już za niedługo przyjdzie zima i już nie będzie tyle słońca. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos gaszonego silnika. 
- Wysiadka. - oznajmiła z uśmiechem
Dziesięć minut później siedziałyśmy już w restauracji i czekałyśmy na zamówione przez nas dania. Wiedziałam, że prędzej czy później Emma zapyta o ten sen. Bałam się, że zrobi to teraz. Więc cieszyłam się każdą minutą ciszy. 
- Skoro już jesteśmy same to może opowiedz mi dokładnie co ci się śniło. 
- No wiesz, szłam sobie ulicą i nagle na niego wpadłam i się przywitałam potem każde poszło w swoją stronę. - skłamałam
- Kłamiesz!- powiedziała donośnie
- Wcale nie! - odpowiedziałam
- Dlaczego mi nie chcesz powiedzieć? Przyjaźnimy się, przecież ci nic nie zrobię. A nóż może ci coś doradzę. - powiedziała
- Było tak, spotkaliśmy się w moim ulubionym miejscu... i bardzo się cieszyłam, że tam ze mną jest i mieliśmy się pocałować ale Phill mnie obudził... - wydukałam
- No to się porobiło! Ale to przecież tylko sen - pocieszyła mnie 
- W sumie to masz rację. - uśmiechnęłam się do niej
Nim się obejrzałyśmy kelner przyniósł nam nasze dania. Szybko zjadłam, bo chciałam już wrócić do domu i uwalić się przed telewizorem i mieć wszystkich gdzieś. Kiedy zapłaciłyśmy, udałyśmy się do domu.  

W domu czekała nas miła niespodzianka, nasi narzeczeni czekali na nas z kwiatami. Rzuciłam się Phill'owi na szyję podobnie zrobiła Emma. Tuliłyśmy się do nich chyba kilka minut. 
- Dziękuję, kochanie. Jesteś wspaniały - podziękowałam i pocałowałam go w policzek
- Tylko w policzek? - zrobił specjalnie smutną minę
- No dobra, dobra - zaśmiałam się po czym go pocałowałam
- Zrobić coś na obiad? - zaproponował Tom
- Nie, my już jesteśmy najedzone - odpowiedziałyśmy równocześnie po czym spojrzałyśmy na siebie i zachichotałyśmy 
- Ach te nasze dziewczyny - Phill położył dłoń na ramieniu Toma
- To że jesteś moim szwagrem to nie znaczy że musisz mnie dotykać - próbował powiedzieć poważnym głosem Tom
Wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. 

__________________________________________________________
~ * ~
Hejka! Jestem z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam podoba :) 
Z góry dziękuję za każdy komentarz :* Dodawajcie też w komentarzach linki do swoich blogów chętnie je poczytam :) 
Do następnego :)
Pozdrawiam was ciepło :3

czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 13

"Czas zacząć żyć życiem, o którym marzysz"

Byłam taka szczęśliwa a jednocześnie smutna. Zaręczyny w takim momencie to nie był dobry pomysł, ale robię to dla taty a to z jego powodu jestem smutna. Może coś jest ze mną nie tak. Po prostu to wszystko dzieje się za szybko. Boję się też, że nigdy już nie spotkam Daniela. Może dawno powinnam już o nim zapomnieć, ale nie potrafię. Przecież kocham Phillipa, nie mogę kochać obydwu na raz. Temat skończony, kocham Sjoeena.
- To co robimy moja przyszła żono? - Phill zaczął śmiesznie poruszać brwiami
- A co proponujesz? - próbowałam go naśladować
- Może buziak? Co ty na to?
- Dobrze wiesz, że o to nie musisz pytać - wystawiłam do niego język
- Trzeba było mówić od razu - przyciągnął mnie do siebie i pocałował
Nagle w pokoju zjawili się Tom i Emma. Stanęli przed nami i zasłonili telewizor.
- Musimy wam coś oznajmić - powiedzieli równocześnie
- Emmo, może ty im powiedz - delikatnie popchnął ją w stronę kanapy
Usiadła i zasłoniła buzię dłońmi. Po chwili wzięła je z twarzy i powiedziała:
- Jestem w ciąży!
Poczułam się jakby ktoś pompował moje serce. Czułam jak rośnie z radości. Położyłam dłoń na jej brzuchu. 
- Cześć mały. To ja ciocia Jessika. Musisz wiedzieć, że będziesz mieć szalonych rodziców ale za to będą cię bardzo kochać, tak jak ja i wujek Phill. - przytuliłam Emmę a zaraz potem Toma
- Gratulacje tato! - powiedziałam 
Phillip podszedł do Emmy i też ją przytulił po czym podszedł do Toma i podał mu rękę w geście gratulacji. 
- A mnie nie przytulisz? - zażartował Tom
Wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. A ja nadal nie wierzyłam, że mój braciszek za niedługo bierze ślub i do tego będzie miał dziecko.
- Mówiliście tacie? - spytałam
- Tak, właśnie od niego wracamy - mówiąc to usiadł obok Emmy
- I co on na to?
- Skakał do nieba, dosłownie. - zaśmiał się donośnie Tom
- To prawie tak jak ja. Tak strasznie się cieszę. - uśmiechnęłam się
- Teraz nasza kolej - oznajmił Phill i spojrzał ukradkiem w moją stronę
Wszyscy się śmiali, oprócz mnie. Aż tak mi się nie spieszyło, bez przesady. Chciałabym bardzo mieć dziecko, ale kiedyś nie teraz. Może jeszcze się rozejdziemy, może on mnie zdradzi. Tata powiedział, że chce abym wzięła z nim ślub, to wezmę ale jeszcze nie teraz. Dziecko będzie później, najpierw muszę uświadomić sobie, że za niedługo biorę ślub. Nawet nie zauważyli, że się nie śmiałam. To nawet lepiej, nie będę musiała wymyślać wymówki.
- To na kiedy masz termin? - zapytałam
- 12 marca - powiedziała
- A wiecie już za ile się pobierzecie?
- 2 tygodnie - prawie szeptała
- CO?! Za 2 tygodnie bierzecie ślub?!?! - miałam wrażenie że szczęka opadła mi aż na podłogę
- Chcemy żeby był na nim tata, a Emmie się spieszy bo wtedy sukienki nie trzeba będzie aż tak poszerzać - odpowiedział spokojnie Tom
To mogłam zrozumieć. Jednak to dla mnie nadal za szybko. W sumie to ich ślub a nie mój ja się nie mam czym przejmować. Pewnie zaproszą cały norweski team. PEWNIE ZAPROSZĄ DANIELA. NO NIE!
- Emma? Możesz na słówko? - spytałam
- Jasne, już idę.
- Zaprosiliście Daniela, prawda? - pytałam zaniepokojona
- Jeszcze ci nie przeszło? Zresztą on ma dziewczynę.
Gdy to powiedziała, coś zakuło mnie w serce. On sobie już znalazł dziewczynę? To dobrze, bo w sumie ja wychodzę za mąż za kilka miesięcy. Niech będzie szczęśliwy.
- A jaką wybrałaś suknię? - zapytałam
- Shhh... Bo Tom usłyszy. - pociągnęła mnie w stronę drzwi
- Więc?
- Będę jutro rano po nią jechać. Pojedziesz ze mną?
- Jasne - uśmiechnęłam się
- A i jeszcze jedno, będziesz moją druhną? - wyszczerzyła się
- Jeszcze pytasz? - dałam jej sójkę w bok
Wróciłyśmy do chłopaków którym jak widać humor dopisywał śmiali się tylko, że ich oczy się różniły. Oczy mojego brata się śmiały, miał w nich miliony małych błyszczących iskierek które wywołały uśmiech na mojej twarzy. Jestem pewna jego uczuć co do Emmy i jej do niego. Niestety nie wiem czy Phill to jest to. Może po prostu do tego nie dorosłam. Może on też do tego nie dorósł. Nie mam wyboru, muszę to zrobić dla taty. Co to za różnica czy pobierzemy się teraz czy za kilka lat, ważne że go kocham i on także, a jeszcze ważniejsze jest to że będę mogła zobaczyć tatę na naszym ślubie. To będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu i nic i nikt mi tego nie zepsuje nawet moja wyobraźnia która nie daje mi zapomnieć o Danielu. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Toma.
- My pójdziemy już do swojego pokoju . - złapał pod rękę Emme
- Pamiętaj jutro rano jedziemy coś załatwić - puściła mi oczko i ruszyła ze swoim narzeczonym w stronę schodów
Zaśmiałam się w duchu. Zauważyłam że Phillip mi się przypatruje.
- O co chodzi? - nie mogłam powstrzymać śmiechu
- Cieszę się, gdy widzę cię taką szczęśliwą. Wiem że jesteś tylko moja. - objął mnie w talii i musnął moje usta
Serce zabiło mi mocniej.
- Może pójdziemy do pokoju i coś obejrzymy? - zaproponowałam
- Chętnie.
Już ja wiem co znaczyło to jego "chętnie". Przykro mi ale aż tak mi się nie spieszy. Nie jestem cnotką ale nie jestem też taka żeby robić to z chłopakiem który jeszcze nie jest moim mężem. Gdy znaleźliśmy się w naszej sypialni położyliśmy się obok siebie. Sięgnęłam po pilot od telewizora. Wcisnęłam jakiś kanał i trafiłam na "Pamiętnik". Chciałam przełączyć ale przerwał mi Norweg.
- To bardzo romantyczny film może to obejrzymy? - wyszczerzył zęby w uśmiechu
- Tak, pewnie - odwzajemniłam uśmiech
Uśmiech był bardzo szczery ponieważ przy tym filmie mogłam wcześniej zasnąć bo tyle razy go oglądałam. Gdy zaczął się film, Sjoeen przybliżył się do mnie i pokazał gestem bym wtuliła się w jego klatkę piersiową. Zrobiłam to. Nawet się nie obejrzałam a już zasnęłam.

Następnego dnia obudził mnie intensywny zapach kawy i promienie słońca ogarniające pół mojego pokoju. Na szczęście jego już nie było. Pewnie pojechał na trening. Chwilę potem ktoś zapukał do drzwi. To pewnie Emma. Wstałam z łóżka lekko się chwiejąc i podeszłam do drzwi żeby je otworzyć.
- Dzień dobry! - wręcz piszczała z podekscytowania
- Tak wiem, wiem już się ubieram. - odsunęłam od siebie jej entuzjazm
- Co ci siadło na nos? - zapytała podejrzliwie - Nie mów że to przez Daniela - dało się zauważyć że nieco ostudziłam jej entuzjazm
Usiadła na brzegu łóżka a ja podeszłam do szafy i wyjęłam z niej spodnie oraz bluzę.
- Powiesz mi co się stało? - nie dawała za wygraną
- Śnił mi się Daniel... - spuściłam wzrok
- Wiesz co? Nawet nie waż się psuć mi tego dnia takimi sprawami - wrzuciła na swoją twarz sztuczny uśmiech i wyszła z pokoju trzaskając za sobą drzwiami
Kopnęłam w drewnianą nóżkę od łóżka. Tak mnie zabolało że aż upadłam. Wzięłam przyszykowane wcześniej rzeczy i ruszyłam do łazienki wziąć prysznic.

_______________________________________________________________________________

~ * ~
Hejka! Sporo się zmieniło.. Mam teraz jakby inne spojrzenie na to wszystko. Przemyślałam to i chcę dalej prowadzić tego bloga. Nigdy nie chciałam przestać, to byłby błąd. Mam nadzieję że ktoś chce jeszcze czytać te wypociny. Postaram się dodać za niedługo rozdział. Jestem aktualnie chora a gdy wrócę w następnym tygodniu idę na wojnę z matematyką. Na pewno będę dodawać rozdziały częściej ale nie aż tak często. Jak uporam się z matmą wtedy będę pisać częściej.
Dziękuję że jeszcze jesteście! Jeśli to czytasz to wiedz że TY tak własnie TY dajesz mi siłę żeby dalej pisać! Każdy z was, daje mi pewność siebie, wiarę w to że kiedyś będę pisać lepiej..

Dziękuję jeszcze raz! Pozdrawiam i do następnego :) 
P.S. Za niedługo skoki :** Nie zapomnijcie! 

niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 12

"Przeszłość potrafi ranić. Moim zdaniem możesz od niej uciekać lub uczyć się z niej"

- Daniel! Wróciłeś! - krzyknęłam po czym rzuciłam się mu na szyję
- Tak, wiem że źle postąpiłem. Wybaczysz mi ? 
- Oczywiście, że tak! - krzyczałam z radości
- Wiesz jak cię tu znalazłem? - zapytał
- Tak się zastanawiam i chyba nic nie wymyślę.
- To twoje ulubione miejsce gdy chcesz uciec od wszystkiego. Wiem, że cię zraniłem ale nie chciałem tego. Ten wyjazd nie był planowany. - odpowiedział
Chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nagle jego twarz zaczęła się przybliżać do mojej.
- Jessika! Kochanie! Wstawaj! - ze snu zbudził mnie głos Philla 
Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na zegarek. 
- O rany! Już 11? - krzyknęłam zdziwiona
- Spokojnie, nic się nie stało. Każdy zasługuje na chwilę odpoczynku, tylko twój tata chciał z tobą porozmawiać zanim pojedzie do szpitala na chemioterapię. - wyciągnął w moją stronę swoją dłoń i pomógł mi wstać
- To dzisiaj?! Dzisiaj już jedzie?!
- Nie chciał cię martwić. Nie gniewaj się na niego. Wiesz, że jest mu ciężko. - tłumaczył
- Tak wiem, masz rację. To ja może lepiej się przebiorę i zaraz do was zejdę. Powiedz tacie że go zawiozę. 
On posłusznie wyszedł, a ja w ruszyłam w stronę szafy. Wyjęłam z niej pierwszą lepszą koszulkę i legginsy po czym ubrałam je na siebie i zeszłam na dół.
- Tato! Czemu mi nie powiedziałeś że jedziesz już dzisiaj?! 
- Nie chciałem żebyś się denerwowała. - odpowiedział
- A teraz niby jestem szczęśliwa tak? - zapytałam z wyraźną ironią w głosie
- Dobrze moja wina, przepraszam. Powinienem powiedzieć ci wczoraj - spuścił głowę
- Żadna twoja wina, to ja jestem jakaś przewrażliwiona. To jedziemy ? - zapytałam
- Tak, tylko wezmę swoje rzeczy i je zapakuje do auta. 
- Ja je zaniosę, niech pan się nie przemęcza - powiedział Phill po czym wziął rzeczy i ruszył z nimi do auta
Tata złapał mnie pod rękę i poszliśmy do auta. Usiadłam za kierownicą, tata usiadł z tyłu a Phill obok mnie. Każdy patrzył w inną stronę. Nikt nie miał ochoty na rozmowę, nic dziwnego w takiej chwili ciężko z siebie wydusić chociaż słowo. Wydawało się, że cisza w aucie trwała wiecznie. Jednak przerwał ją ojciec.
- To tu. Zaparkuj gdzieś bliżej wejścia. - powiedział
- Jeszcze chwila, zaraz wysiadamy - oznajmiłam
Zatrzymałam auto, wcisnęłam hamulec ręczny i wyjęłam kluczyki ze stacyjki. Potem wszyscy wysiedliśmy. Phill wziął rzeczy taty i ruszyliśmy w stronę szpitala. 
- Widzisz jakiego masz kochanego chłopaka? - zażartował tata
- Tak wiem, że jest kochany - spojrzałam w jego stronę i uśmiechnęłam się do niego
- Odwiedzajcie mnie często i pamiętaj o tym co mi obiecałaś. - mówiąc to podał dokumenty do rejestracji 
- Pan Ben Hilde? - zapytała pani zza lady
- Tak to ja. - odpowiedział
- Sala 114. Za dwie godziny przyjdzie do pana lekarz, a teraz ma pan czas na rozpakowanie się. - poinformowała
- Dziękuję. 
Ruszyliśmy w stronę sali 114. Gdy się tam znaleźliśmy, Phill odłożył rzeczy ojca koło szpitalnego łóżka, natomiast on usiadł na łóżku i patrzył na nas znacząco. 
- Prawie bym zapomniał - powiedział Phill po czym zaczął szukać czegoś w swojej kieszeni 
Otworzyłam szerzej oczy i czekałam na to co się wydarzy. On wyjął z kieszeni spodni pudełeczko. Nagle serce zaczęło mi bić mocniej. Wiedziałam o co teraz zapyta. Czemu się tak bałam? Albo raczej stresowałam? Przecież moja odpowiedź brzmi tak powinnam się cieszyć. 
- Jessiko Hilde, wyjdziesz za mnie? - czułam jak jego wzrok przeszywa mnie całą
Przez ciało przeszedł dreszcz a na czole pojawiły się kropelki potu. Pojawiła się chwila zawahania. 
- TAK! - krzyknęłam 
On wziął mnie w ramiona i pocałował. 
- Ja tu jestem - zaśmiał się donośnie ojciec
Odskoczyliśmy od siebie gwałtownie po czym zaczęliśmy się śmiać tak głośno, że do sali weszła pielęgniarka i nas uspokajała. 
- Odwiedziny się skończyły. - powiedziała 
- Trzymaj się tato! - przytuliłam go po czym wyszłam
- Pilnuj jej i nigdy jej nie zostawiaj! - podniósł głos
- Nigdy jej nie zostawię! Bo ją kocham! - obiecał 
- No ja myślę. 
Gdy wyszedł z sali, złapał mnie za rękę i poszliśmy do auta. Zajęliśmy swoje miejsca i ruszyliśmy do domu. Będzie w nim smutno bez taty, ale to było jedyne wyjście, inaczej nie pożył by długo. Ta chemioterapia może uratować mu życie lub pogorszyć zdrowie. Na samą myśl o tym, że mogłabym go stracić w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko je wytarłam rękawem. 
- Co się dzieje? - zapytał troskliwie
- Boje się o tatę. 
- Będzie dobrze, zobaczysz. Zawsze będę przy tobie. - położył mi dłoń na ramieniu 
- Wiem i dziękuję ci za to - uśmiechnęłam się przelotnie 
Nawet się nie obejrzeliśmy a staliśmy autem na podjeździe. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Phill usiadł na kanapie a ja poszłam sobie zrobić coś do jedzenia. Wyjęłam z szafki płatki i położyłam je na blacie, potem sięgnęłam po mleko do lodówki a na końcu po miskę i łyżkę. Wsypałam płatki do miski i wlałam mleka. Potem poszłam do salonu i usiadłam koło Norwega. 

__________________________________________
~ * ~
Hejka! W końcu wakacje :) 
Cieszycie się? Bo ja bardzo w końcu mogę się wyspać i nie muszę wstawać o 5:30. Cieszy mnie również to, że mam więcej czasu dla was :) Myślę, że rozdział się podoba. Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach ;* Z góry dziękuję za każdy komentarz :) 
Miłych wakacji! :) 
Pozdrawiam :) 
Komentujcie :p 

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 11

"Czasem trzeba podjąć ryzyko i nie można bać się konsekwencji"


Głupio zrobiłam rycząc przez cały miesiąc ale zrozumiałam, że niektóre rozdziały nie pozostały zamknięte. Teraz myślę, że ten rozdział z Danielem został zamknięty i mam zamiar rozpocząć nowy z Phillipem. Emma i Tom mają ze sobą tak dobrze, widać, że się bardzo kochają. Nie jestem w stu procentach pewna czy ja będę w stanie kochać po miesiącu "depresji". Będę próbować i walczyć zrobię to dla taty. Chce żebym była szczęśliwa? To będę, szybciej niż to sobie wyobrażacie. 
- Możemy porozmawiać? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos ojca
- Sami? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Tak. Wyjdziecie na chwilkę? Proszę. 
Posłusznie opuścili pokój i udali się do kuchni. Usiadłam bliżej ojca i patrzyłam na niego w ciszy. On ciągle patrzył przed siebie, walczył sam ze sobą. Chciał mi o czymś powiedzieć. 
- Podejmę to leczenie. - wyjąkał
- Na prawdę?! To wspaniale - wyszczerzyłam się po czym przytuliłam go
- Jest pewne ryzyko. - dodał 
- Jakie? 
- Będę miał to leczenie i przeżyję dzięki temu kilka lat może miesięcy, dlatego będę musiał mieć robioną chemioterapię co miesiąc. Istnieje ryzyko, że mogę nie przeżyć chemioterapii. - mówił najspokojniej jak potrafił 
Gdy to usłyszałam, nie miałam nawet siły żeby płakać. Wszystkie łzy wytraciłam przez cały miesiąc. Nie było innego wyjścia, musiał podejść leczenie, przecież nie będę się żenić za tydzień czy dwa. Minimum dwa miesiące o ile czas na to pozwoli. Skoro mój ślub go uszczęśliwi to ja też będę szczęśliwa. Ciekawe czy Tom też poświęci się dla ojca. W sumie skoro im się tak bardzo spieszy to mogą się ożenić nawet jutro. 
- Dasz radę tato! Jesteś silny! - pocieszałam go 
- Robię to dla was. Pamiętaj że mi coś obiecałaś - puścił mi oczko po czym udał się do swojej sypialni
Wstałam ale zaraz potem zsunęłam się po drzwiach w dół i usiadłam.
Chwilę później w pokoju pojawiła się Emma. Podała mi rękę i pomogła wstać. Potem zaczęła mnie ciągnąć na zewnątrz. 
- O nic nie pytaj bo sama nie wiem o co chodzi - powiedziała 
- Okej - odpowiedziałam
Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, czekali tam na nas chłopacy. Stali wyprostowani i uśmiechnięci. Phillip coś wiedział i nie powiedział wcześniej. Zupełnie nie wiem czego się spodziewać. 
- Phill stań obok Jessiki - on posłusznie podszedł i stanął obok - Teraz po prostu stójcie. Będziecie świadkami tego wydarzenia.
Spojrzałam na Emmę, nie przestawała się uśmiechać. Ja zaczęłam robić to samo. 
Tom uklęknął przed Emmą po czym wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. Teraz już wiedziałam co się święci.
- Emmo, kocham cię ponad życie. Wcześniej popełniłem błąd, że tego nie zauważyłem ale teraz wiem, że chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. Wiem, że ciężko ze mną wytrzymać mam wiele wad ale na tym polega miłość żeby kochać się mimo wszystkich wad, prawda? No więc Emmo, czy wyjdziesz za mnie? - mówiąc to otworzył pudełeczko i lekko uniósł w górę
- TAK! - krzyknęła bez wahania po czym rzuciła się mu na szyję
Phill i ja zaczęliśmy im klaskać. 
- To może zostawimy ich samych - szepnął mi do ucha 
Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy do domu do mojego pokoju. 
- Jak myślisz za ile się pobiorą? - zapytał
- Miesiąc może dwa miesiące, czemu pytasz ? 
- Tak tylko pytam - pocałował mnie w policzek
Usiedliśmy na łóżku obok siebie, po chwili położył dłoń na moim kolanie. 
- Czy ty też byś się zgodziła gdybym cię o to poprosił? 
- A nie wiem - specjalnie odpowiedziałam od niechcenia
Zrobił smutną minę.
- Żartowałam, oczywiście że bym się zgodziła co to w ogóle za pytanie - odpowiedziałam 
- To dobrze - musnął moje usta 
- Tylko tyle? - zrobiłam smutną minę
Przybliżył swoją twarz do mojej i zaczął mnie całować. Na koniec pocałował mnie w czoło. 
- Ja się będę zbierał późno już - wstał i ruszył w stronę drzwi 
- Do jutra! - krzyknęłam na odchodne
Ciekawe jak się trzyma Emma. Pewnie skacze do nieba z radości. Na to przecież czekała i nie mam zamiaru im przeszkadzać. Wyciągnęłam z pod poduszki pidżamę i ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Rozebrałam się, rzeczy położyłam na pralce i weszłam pod prysznic. Strużki ciepłej zimnej powoli oblewały moje rozgrzane ciało. Przez to wydawała się jeszcze chłodniejsza i musiałam zmienić temperaturę na letnią. Gdy się umyłam, ubrałam się w pidżamę, umyłam zęby i położyłam się spać. 

_______________________________________________________

~ * ~
Witajcie! 
Po pierwsze ZDAŁAM! I mogę teraz się zająć pisaniem. Będą dodawane częściej (postaram się)
Rozdział miał być długi jednak podzieliłam go na dwie części bo inaczej całe opowiadanie za szybko by się skończyło. Do końca jeszcze daleko ale chcę być z wami jak najdłużej, rozumiecie? :) 
Następny będzie dłuższy :) 
KOMENTUJCIE!!!
Pozdrowionka :**
Do następnego :) 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 10

"Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch tych samych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy"


Nazajutrz obudziły mnie pielęgniarki, które zabrały mnie na badania. Wychodząc z sali zobaczyłam śpiących tatę, Emmę, Toma, Daniela i Phillipa. Siedzieli tu całą noc? To miło z ich strony ale przecież mogli się położyć w domu w swoim własnym łóżku a nie na szpitalnych krzesłach i na podłodze. Nic takiego się przecież nie stało. Jestem niezdarą i tyle powinni się przyzwyczaić. Szłam dalej posłusznie za pielęgniarkami do jakiejś sali, kazały mi usiąść na krześle i zniknęły za kotarą. Przyszły za chwilę z ciśnieniomierzem, strzykawką do pobierania krwi i innymi przyborami o których istnieniu nie miałam pojęcia. 
- Ciśnienie w porządku - powiedziała jedna do drugiej
- Pójdę po lekarza a ty jej w tym czasie pobierz krew - odpowiedziała po czym wyszła
- Nie będzie bolało - uśmiechnęła się przyjaźnie 
- Jestem przyzwyczajona do takich rzeczy, już nie raz lądowałam w szpitalu - odwzajemniłam uśmiech
- To lepiej uważaj na siebie następnym razem - puściła oczko
- Postaram się.
- Nie chcę być wścibska... Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj o co chcesz - chciałam pokazać że jestem rozluźniona choć widok mojej własnej krwi przyprawił mnie o dreszcze
- Czy ty jesteś z Danielem Andre Tande? - zapytała prosto z mostu
- Niee - zachichotałam - Kiedyś tak, teraz jestem z Phillipem... a w zasadzie to już sama nie wiem czy jesteśmy ze sobą czy nie - odpowiedziałam
- Szkoda, że nie widzisz jak on na ciebie patrzy - podała mi wacik do zatamowania krwi z miejsca pobrania - Dziś po południu będziesz prawdopodobnie mogła wyjść, szczęściara - pomogła mi wstać
- Wcale nie szczęściara - mruknęłam sama do siebie
Ruszyłam do swojej sali, tam czekał już na mnie Phillip. Powoli zbliżyłam się do swojego łóżka i usiadłam na nim.
- Chyba musimy porozmawiać - zaczął
- Nie wydaje mi się, nie chcę chłopaka, który ukrywa przede mną nawet najmniejsze sekrety - skwitowałam
Przez chwilę wahał się czy coś odpowiedzieć, jednak poddał się i wyszedł a zaraz po nim wszedł Daniel. Obaj posłali sobie groźne spojrzenia. Gdy Sjoeen wyszedł, Daniel zbliżył się do mojego łóżka.
- Pewnie krzyczał na ciebie, co?
- Nie, tylko chciał mnie przeprosić. A ja nawet nie dałam mu dojść do słowa. Dobrze zrobiłam?
- Chyba dobrze, nie znam się na takich rzeczach - odparł oschle
- Co jest? - dobrze znany mi jest jego ton głosu gdy coś go gryzie
- To nic takiego, nie chcę cię denerwować - usiadł obok mnie
- Nie denerwujesz, powiedz o co chodzi - poganiałam go
Nie odezwał się. Pocałował mnie i to tak jakby jutro miał być koniec świata.
Nie wiem czemu odwzajemniłam ten pocałunek. To nie chodziło o to, tu chodzi o coś więcej. Gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy w jego oczach pojawiły się łzy. 
- Co się dzieje? - spojrzałam na niego 
- Wyjeżdżam... dzisiaj 
Poczułam ukłucie w sercu. Jakby cały mój świat zawalił się w ciągu paru dni. 
- To po co mnie całowałeś?!!? - krzyknęłam i walnęłam mu soczystego policzka
- Przepraszam... - błagał o wybaczenie a w jego oczach pojawiało się coraz więcej łez
- Wyjdź stąd! Słyszysz?! - wskazałam palcem na drzwi
Wstał z łóżka i udał się do drzwi. Gdy już miał wychodzić odwrócił się jeszcze raz w moją stronę.
- Przepraszam - wyszeptał po czym wyszedł
Czuje się jak skończona idiotka. Tak łatwo mu się dałam. Ojciec miał rację, lepiej by było gdybym była z Phillipem. To po części moja wina, bo to ja zrobiłam awanturę o zwykłą błahostkę. Położyłam się na łóżku, nałożyłam poduszkę na głowę i się rozpłakałam.
- Wstawaj! Pakujemy się - oznajmił ojciec
Nie miałam zamiaru się ruszyć, nie chcę żeby zobaczył mnie w tym stanie. Chociaż pewnie już widział Daniela. Nagle ściągnął mi poduszkę z głowy i wskazał rzeczy które muszę zabrać.
- Wiedziałem że to nie jest dobry chłopak dla ciebie - powiedział takim tonem że aż zrobiło mi się głupio że go nie posłuchałam
- Miałeś rację, mogłam cię posłuchać, przepraszam - przyznałam się do błędu
Zeskoczyłam ze szpitalnego łóżka i ruszyłam do szafki po swoje rzeczy. Było ich niewiele ale nie chciałabym o nich zapomnieć. Nie dość że jestem niezdarą to jeszcze często zapominam o różnych rzeczach. Narzuciłam na siebie katanę i ruszyłam za ojcem.
- Ja pójdę cię wypisać z listy szpitalnej a ty idź do auta, łap kluczyki - powiedział po czym rzucił je w moją stronę
Złapałam w wolną rękę i poszłam w stronę auta. Gdy wyszłam z budynku, zimne powietrze owiało mnie całą, aż dostałam gęsiej skórki. Przyspieszyłam kroku, żeby nie zmarznąć. Otworzyłam bagażnik, wsadziłam tam rzeczy i usiadłam na miejscu pasażera. Do uszu włożyłam sobie słuchawki. Chciałam zagłuszyć swoje myśli co mi niekoniecznie wychodziło, bo przez te smuty jeszcze bardziej zepsuł mi się nastrój. Mój plan na dziś, leżenie w łóżku. Mam taki plan na resztę życia... Ośmieszyłam się tym, że zrobiłam Phillowi taką awanturę o takie coś. Mam nadzieję, że mi wybaczy bo on już kilka razy przepraszał. Tylko tym razem będę musiała go pilnować, żeby chodził na treningi, specjalnie będę chodzić z nim żeby go przypilnować. Ni stąd ni zowąd w aucie znalazł się tata.
- Chcesz coś ze sklepu? - zapytał
- Nie, jakoś nie mam apetytu - odparłam oschle
Nagle w mojej kieszeni poczułam wibracje. Wyciągnęłam szybko telefon. To Emma, przystawiłam telefon do ucha.
- Hej! Jak się czujesz? 
- Nie za dobrze. 
- Chcesz pogadać? 
- Wiesz co dzisiaj już raczej nie będę mogła, chcę odpocząć. 
- Okej to jutro wpadnę. Do zobaczenia.
Nie odpowiedziałam, od razu się rozłączyłam.
- Kto to ?
- Emma, chciała pogadać.
- To przyjedzie dziś do nas?
- Nie. - odpowiedziałam krótko
- Dlaczego? To że masz muchy w nosie przez tego całego Daniela to nie znaczy, że musisz teraz wszystkich unikać i się na wszystkich wyżywać - mówiąc to znaleźliśmy się na podjeździe
Wybiegłam i trzasnęłam za sobą drzwiczkami. Wyjęłam z torby klucz i weszłam do domu. Katanę odwiesiłam na wieszak a buty rzuciłam w kąt i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i rozbeczałam się jak dziecko któremu właśnie zabrano lizaka. Mój telefon ponownie zadźwięczał. Tym razem to sms od Daniela.

" Przepraszam. Chciałem Ci powiedzieć wcześniej. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy. "

Nie odpisałam tylko zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nawet nie powiedział gdzie i na ile wyjechał ani czy wróci. Czemu to mnie tak boli? Bo nie rozumiem. 

*** Miesiąc później
Minął równo miesiąc a ja nadal nie mogę się pozbierać, leżę w tym łóżku jedyne co robię poza leżeniem to wychodzenie od czasu do czasu do łazienki się odświeżyć. Od tamtej pory Daniel się nawet nie odezwał. Na co ja liczyłam, że wróci? Powinnam wziąć się w garść i porozmawiać z Phillipem. Nagle do pokoju wparowała Emma. 
- Dziewczyno! Opanuj się! Wyłaź z tego łóżka! Wyjdź do ludzi!!! Zmieniasz się we wrak człowieka. Zachowujesz się jak gówniara! - wrzeszczała 
- Przepraszam że zachowuje się jak gówniara gdy świat wali ci się na głowę. Przepraszam że jestem gówniarą, która płacze za chłopakiem z którym jak myślała rozdział skończony a okazało się że nie do końca! 

- Phill się o ciebie martwi i twój ojciec! Ogarnij się dziewczyno! On już nie wróci, rozumiesz?! 
- Przepraszam, po prostu myślałam, że najlepszym lekarstwem na to wszystko będzie odizolowanie się od was wszystkich. 
- Nie mnie przepraszaj, reszta czeka na dole. Ubierz się normalnie i nie łaź więcej w pidżamie, okej? - powiedziała po czym zniknęła za drzwiami
Tak jak kazała, ubrałam się "normalnie". Ubrałam luźną tunikę i legginsy po czym zeszłam na dół. Czułam jak moja twarz zmienia kolor na czerwony. 
- Przepraszam was wszystkich. To się więcej nie powtórzy. Obiecuję - przyłożyłam dłoń do piersi
Gdy to powiedziałam Phill podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej. 
- To znaczy że mi wybaczyłaś? - zapytał z nadzieją w oczach
Nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.

____________________________________________________
~ * ~

Ten rozdział mi nie wyszedł. Ale wiadomo ja nie jestem żadną profesjonalistką i piszę to co mi dyktuje serce. Jessica to ja. To ja w 100% . W niektórych sytuacjach zachowuje się tak samo jak ona i też jestem niezdarą. Zawsze staram się aby rozdział wyszedł jak najlepiej jednak ten kompletnie mi nie wyszedł :( 
Ale to już wam zostawiam do oceny :) 
Komentujcie!! :) 
Pozdrowionka :**

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 9

"Czasami jest tak źle, że szukamy oparcia u osób, które bardzo nas zraniły"


Byłam wściekła, bezradna. Po prostu biegłam przed siebie i jedyne co przychodziło mi teraz na myśl, to zadzwonienie do Daniela. Może jestem idiotką, ale zrobię to. Wyciągnęłam z torebki telefon i wykręciłam telefon do Norwega.
- Jessika? Co się dzieje?
- Phill się stał! Okłamał mnie! 
- Spokojnie! Porozmawiajmy na spokojnie! Przyjedź na skocznie.
- Już jadę. Dziękuję.
Widocznie zdziwił się moim telefonem, ale nie to jest teraz najważniejsze. Muszę tam pojechać. Wsiadłam do pierwszej taksówki jaka podjechała i ruszyłam na skocznie. Gdy się tam znalazłam od razu pobiegłam do domków w których skoczkowie się przebiera. Znalazłam domek Norwegów i wbiegłam tam jak wariatka i rzuciłam się mu na szyję.
Coś jest ze mną nie tak?! Czemu do niego przyjechałam?! To jedyna osoba jaka mi mogła teraz pomóc. Bo przecież Emma jest zbyt zajęta mizianiem się z Tomem. On zawsze mi pomoże, chociaż nie jest ostatnio między nami najlepiej. 
- Chłopaki idziemy na imprezę? - zapytał Anders 
- Tak - odpowiedzieli chórem
- Ja zostanę bo chce porozmawiać z Jessiką - odpowiedział Tande
- Uuuuu z Jessiką, to my idziemy co nie chłopaki ? - powiedział Rune po czym wyszli z domku 
Usiadłam na ławce a obok mnie Daniel. Patrzyliśmy się na siebie. Jednak żadne z nas nie wiedziało jak ma zacząć rozmowę. 
- To co się stało? - zaczął
- Okłamał mnie, powiedział że chodzi na treningi ale nie chodził. Przeze mnie... Ciągle mnie okłamywał, że chodzi na treningi a wcale tego nie robił. Jeszcze bezczelnie powiedział, że robi to dla mnie! Rozumiesz?! - kipiałam złością
- Wiesz... może chciał uniknąć tego co ja zrobiłem tobie. Pogadaj z nim. 
- Ale ja mam wyrzuty sumienia! Że to przeze mnie tam nie chodził! Czy ja jestem głupia?! - cały czas krzyczałam a z oczu wylewały się potoki łez
- Nie jesteś! Przemyśl to sobie jeszcze na spokojnie. A teraz nie czas na mazgajenie idziemy skakać. - oznajmił
- Zwariowałeś?! Skakać?! Tak na skoczni ?! - zapytałam rozbawiona
- A jak inaczej? - uśmiechnął się łobuzersko
- Sam tego chciałeś! Ale jeśli skocze lepiej od ciebie to nie będzie moja wina - zachichotałam
- Zobaczymy - wystawił mi język - Tam masz kombinezon, kask, narty i specjalną bieliznę - wskazał palcem na szafkę i wyszedł z domku 
Ruszyłam w stronę szafki. Ściągnęłam z siebie ubrania nałożyłam bieliznę, kombinezon, kask, jedynie z nartami miałam problem więc zawołałam Daniela.
- Ej ty! Pomożesz? - wystawiłam głowę przez okno 
- Już idę - mruknął 
Podszedł do mnie i uklęknął przy mnie. Włożył buty i usztywnił stopę. 
- To idziemy. - machnął ręką co znaczyło abym szła za nim 
Szliśmy na skocznię, a ja podziwiałam piękne widoki. Zachodzące słońce. Wschodzący księżyc i pierwsze gwiazdy. Jest tu tak pięknie.
- Ty tu zostań, ja pierwszy skacze. - krzyknął po czym zniknął gdzieś na schodkach prowadzących do góry skoczni 
- Oczywiście, że tu zostanę, mam taką nadzieję że nie będę musiała się stąd nigdzie ruszać - burknęłam sama do siebie
Nie musiałam długo czekać, bo właśnie usiadł na belce. W końcu puścił się, przybrał swoją pozycję najazdową i rozpędził się tak mocno, że nim się zorientowałam on był już w powietrzu. Jego sylwetka w locie wyglądała prawie, że idealnie. Ciekawe co on czuje jak leci... Za niedługo sama się dowiem. Swój skok skończył pokracznym telemarkiem.
- Ej mistrzu, ale telemark mógł być lepszy - puściłam mu oczko
- Pracuje nad tym. - dał mi kuksańca w bok - Wieje pod narty, jego prędkość nie jest zbyt duża bo mną nie chwiało. Pamiętaj! Mocne odbicie i od razu jak czujesz że jesteś w powietrzu narty ułóż w literę "V" - tłumaczył
- Zapamiętam! Dzięki szefie - zażartowałam po czym wzięłam do ręki narty i ruszyłam na górę
Nie zajęło mi to dużo czasu ale jednak jest to trochę męczące. Zapięłam sobie narty i usiadłam na belce. W końcu odbiłam się. Przybrałam pozycję najazdową i ruszyłam w dół. Jeśli umrę to będzie jego wina. Rozpędzanie się wydawało mi się bardzo długie, w końcu dojechałam do progu i odbiłam się jak najmocniej potrafiłam, po czym ustawiłam narty w kształcie litery "V", położyłam się na nartach i leciałam... Jedyne co słyszałam to bicie własnego serca. Gdy byłam wystarczająco blisko podłoża złożyłam się do telemarku. Dotknęłam jedną nartą podłoża a druga stawiała mi opór. Narta się odpięła i poleciała w drugą stronę. W tym samym momencie straciłam równowagę i upadłam. Odbiłam się kilka razy od ubitego śniegu. A potem? Nic nie pamiętam...

*Daniel* 
Co ja najlepszego narobiłem?! Kretyn ze mnie! Biegłem do niej, leżała nieprzytomna na śniegu. Twarz miała całą we krwi. Wszystko to do cholery jasnej moja wina. 
- Jessika! Jess nie rób mi tego! Wstawaj proszę! - wrzeszczałem 
Odpiąłem jej narty i ściągnąłem kask. Następnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem do domku. Położyłem ją na materacu i wziąłem ze swojej kurtki telefon i wykręciłem numer pogotowia. Jej ojciec mnie zabije. Phillip mnie zabije! Do tego jeszcze Tom! 
- Halo! Przyjedźcie pod skocznie! Moja dziew.. przyjaciółka przeze mnie skakała na skoczni i przy lądowaniu się mocno poturbowała, oddycha. Przyjedźcie szybko błagam! Nazywam się Daniel Andre Tande. Dziękuję! 
Głaskałem ją po policzku. A drugą ręką wycierałem jej czoło od krwi. Wszystko moja wina. Jessika sobie leży teraz zakrwawiona! Ten widok już chyba na zawsze zostanie w mojej pamięci. Nie musiałem długo czekać na pomoc bo pogotowie przyjechało wyjątkowo szybko. Przenieśli ją do karetki. 
- Jesteś jej chłopakiem? - zapytał ratownik
- Nie, ale jestem jej przyjacielem. 
- Dobra, wsiadaj. Tylko szybko.
Wsiadłem i usiadłem koło Jessiki. Złapałem ją za rękę i całą drogę do szpitala ją trzymałem. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wyciągnęli nosze i zawieźli ją na oddział. Ja biegłem za nimi. Chciałem wejść do sali do której z nią wjechali. Jednak nie wpuścili mnie. To chyba dobra pora żeby powiadomić jej ojca. 
- Halo? 
- Dobry wieczór, a raczej nie taki dobry... Jessika miała wypadek.
- Wypadek?! Chłopie czyś ty oszalał?! Co z nią zrobiłeś?! 
- Przepraszam... wszystko moja wina. Jestem w szpitalu. Przyjęli ją teraz na oddział. 
- Zaraz tam będę. 
Mam nadzieję, że nic jej nie będzie, jednak jeśli coś jest z nią nie tak to chyba nie wiem co zrobię. Cymbał... Po prostu cymbał ze mnie! Brak mi słów! Jestem okropny.  
- Ktoś się chce z panem widzieć - oznajmiła pielęgniarka
Wszedłem do pomieszczenia i powoli zbliżyłem się do Jessiki. Patrzyła na mnie i uśmiechała się. 
- Widziałeś ile skoczyłam?! Przeskoczyłam cię! - zaśmiała się donośnie
Podbiegłem do niej i przytuliłem ją mocno do siebie. 
- Myślałem, że odejdę od zmysłów! To moja wina przepraszam - złapałem ją za rękę
- Nic się nie stało, nie widzisz, że wszystko jest okej? Nic mi nie jest, przecież żyję - uśmiechnęła się 
- Chyba mocno się uderzyłaś, bo jak na tak poważny wypadek za często się uśmiechasz i się śmiejesz   - powiedziałem
- Wiesz, chciałam być jak Manuel Fettner na jednej narcie. Jednak mi nie wyszło - ścisnęła moją rękę i zamknęła oczy 
- Coś cię zabolało?! 
- Nie. Tylko troszkę boli mnie głowa - odpowiedziała
- Ja cię zostawię, odpocznij sobie - pogłaskałem ją po głowie
- Zostań! Proszę... usiądź sobie obok - spojrzała błagalnie
- Dobra, ale będę siedział po cichu. Musisz przecież odpocząć.
Nawet nie zauważyłem kiedy zasnęła. Chciałem wstać zobaczyć czy jest już jej ojciec. Musiałem mu wszystko wyjaśnić. Wyszedłem z sali a na korytarzu siedział nie kto inny jak właśnie jej ojciec. Posłał mi groźne spojrzenie. 
- Może łaskawie powiesz mi jak to się stało? 
- Skakaliśmy na skoczni... i przy lądowaniu odpięła jej się narta i upadła po czym straciła przytomność. Potem już przyjechała karetka. - mówiąc to do oczu naleciał mi słony płyn który zaczął mnie piec i z oczu poleciały mi łzy
- Można do niej wejść? - zapytał
- Tak, tylko że akurat zasnęła... 
- A gdzie są pielęgniarki? 
- Poszły do tamtej sali - wskazałem placem 
On natychmiast ruszył w tamtą stronę. A ja siedziałem dalej i rozglądałem się po całym korytarzu, czekając aż będą jakieś wieści o Jessice. Strasznie się o nią martwię i ciągle nie mogę uwierzyć w to co zrobiłem. Myślałem, że ona będzie na mnie wściekła a ona sobie jeszcze z tego żartuje. Rozumiem że nie chce abym miał wyrzuty sumienia, ale to tylko i wyłącznie moja wina bo to ja ją do tego nakłoniłem i teraz mam wynik swojej głupoty, tylko czemu ona ucierpiała a nie ja?

______________________________________________
~ * ~
Hejka! Rozdział jest wcześniej :p 
Mam nadzieję, że cieszycie się z tego powodu iż jest wcześniej. Wiem, że te rozdziały nie są idealne, że robię mnóstwo błędów, ale staram się. Robię to dla was i też dla siebie bo kocham pisać. Kiedyś pisałam też opowiadania tylko, że przerwałam i to był błąd bo po kilku miesiącach wróciłam tylko, że w innej odsłonie z której jestem bardziej zadowolona. Cieszę się że rozwijam się, bo kiedyś moje opowiadania były straszne, dosłownie :p Dobra trochę się rozpisałam :D
To do następnego! :) 
KOMENTUJCIE!!! :**
POZDROWIONKA ;**
Przy okazji wszystkiego najlepszego Kamil! :)) 

czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 8

"Nawet najmniejsze sekrety mogą stworzyć kłótnię"  


Usiadłem koło taty Jessiki i czekałem aż przyjdzie z czymś do jedzenia. Nie zbyt podoba mi się siedzenie z nim sam na sam ale cóż.
- To powiadasz, że jesteś chłopakiem Jessiki? - zaczął
- Tak. - odpowiedziałem
- Cieszę się, że sobie kogoś znalazła. Proszę bądź przy niej już zawsze. Ona cie potrzebuje. - patrzył na mnie błagalnym wzrokiem
- Spokojnie, zajmę się pana córką. - uspokoiłem go
- Proszę mów mi Ben.
- Dobrze będę pamiętał - uśmiechnąłem się
- Mogę cię o coś prosić?
- Oczywiście. - kiwnąłem głową
- Zostało mi mało czasu, bardzo bym chciał mieć pewność, że zostawiam ją z kimś dojrzałym. Kimś kto zawsze jej pomoże, kimś kto ją pocieszy. Dlatego chcę, żebyście się jak najszybciej pobrali.
Nic nie odpowiedziałem. Zatkało mnie... po prostu mnie zatkało. "Jak najszybciej?! Zostało mi mało czasu?". Jessika nie mówiła mi, że jej ojciec ma raka.
- Rozumiem, że będzie wam obojgu głupio brać ślub w tym wieku. Po prostu chcę żeby moja córka była szczęśliwa, gdy mnie nie będzie. - kontynuował
- Może pan być o to spokojny. Jest wspaniałą dziewczyną i chyba byłbym głupcem gdybym ją zostawił. - mówiąc to w tym samym momencie w pokoju pojawiła się Jessika
Talerze z obiadem położyła na stoliku i usiadła obok mnie.
- O czym tak sobie gadaliście? - zapytała
- O niczym - odpowiedziałem równocześnie z jej ojcem
- Prędzej czy później i tak się dowiem - powiedziała jakby sama do siebie
Nagle w mojej kieszeni rozległ się dzwonek. To Tom. Ciekawe co ode mnie chce.
- Przepraszam was na chwilkę - powiedziałem po czym wyszedłem z salonu do kuchni
Stanąłem dalej żeby nie słyszeli o czym rozmawiamy.
- Siema! Masz dziś czas ? 
- Zależy o co chodzi. 
- Chciałem zabrać Emme do restauracji i pomyślałem, że może ty i Jess też chcecie iść z nami. Co ty na to? 
- Hmmm... zobaczę co da się zrobić. Przyjedziecie najpierw do waszego taty tak? 
- Tak właśnie jedziemy, szykujcie się powoli za pół godzinki będziemy. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia! 
Dziwne, że dzwonił tylko po to. Myślałem, że może będzie chodzić o coś ważniejszego, ale skoro tylko o to, to chętnie się tam wybiorę. Ciekawe co na to Jess. Wszedłem do salonu i usiadłem obok niej, oczy Jessiki i jej ojca były zwrócone w moją stronę a ich wyrazy twarzy wyraźnie pokazywały jacy są zaciekawieni.
- Jessiko, czy zechciałabyś się ze mną, Tomem i Emmą wybrać do restauracji?
- Pewnie, jeszcze pytasz - wygięła usta w półuśmiechu
- Mamy półgodziny zanim przyjadą. Będziesz się przebierać?
- Nie, pojadę tak jak jestem.
- To poczekamy aż przyjadą. - objąłem ją ramieniem
Zaczęliśmy oglądać telewizję i nawet nie zauważyliśmy kiedy w pokoju znaleźli się Tom i Emma. Wstaliśmy oboje z kanapy i ruszyliśmy w ich stronę.
- Tato wychodzę! - krzyknęła po czym złapała mnie pod rękę i poszliśmy do auta
Zajęliśmy miejsce z tyłu i czekaliśmy aż ruszymy. Nim się obejrzeliśmy byliśmy pod restauracją. Weszliśmy do niej a ja po prostu oniemiałem z wrażenia podobnie Jessika bo oboje w tym samym momencie wypowiedzieliśmy głośne "WOW". Lampy, które dawały pomieszczeniu pomarańczową barwę idealnie kontrastowały z czerwono-brązowymi obrusami. Ściany były wykonane z ozdobnej cegły a na nich wisiały przeróżne obrazy. Przy ladzie stała chuda dziewczyna, na której upięty uniform wyglądał jak na chodzącym trupie. Włosy miała spięte w koka, przez co uwydatniły się jeszcze bardziej jej kości policzkowe. Zlustrowała nas po czym dalej spoglądała w okno. Zajęliśmy miejsce koło kominka, każdy wziął do ręki menu i czekaliśmy na kelnerkę.
- Co bierzecie? - zapytał Tom
- Ja chyba wezmę sałatkę warzywną, nie jestem za bardzo głodna - odpowiedziała Jessika
- Ja to samo - powiedziała Emma
- A ty Phill? - ponowił pytanie
- Grillowanego łososia.
- Też to chciałem zamówić - zaśmiał się donośnie
Odstawiliśmy menu na stół i czekaliśmy aż podejdzie do nas kelnerka. Długo nie musieliśmy czekać, bo akurat wyszła zza lady.
- Dzień dobry! Co państwo zamawiacie? - zapytała uprzejmie
- Dwa razy grillowany łosoś i dwa razy sałatka warzywna.
- A coś do picia?
- Cztery razy cola.
- Dobrze, już zapisuję. Zaraz przyniosę rachunek. - mówiąc to pisała zamówienie w notesie
- Chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć - zaczęła Emma
- Ty chciałabyś, ja się nie odzywam.
- Wasz tata jest ciężko chory, więc może namówimy go jakoś na tę chemioterapię?
- Ciężko będzie, pewnie się nie zgodzi. To też jest niebezpieczne. - wyraziłam opinię
- Ale nie dowiemy się jak nie spróbujemy - nalegała
- Dobrze, niech ci będzie, zgadzam się. A ty Tom?
- Tak też się zgodziłem - odparł
Chwilę później podeszła do nas kelnerka i podała rachunek, po czym znowu poszła za ladę. Odczekaliśmy chwilę w ciszy i w tym samym momencie podeszła do nas z tackami. Położyła je na stole i odeszła.
- Smacznego wszystkim! - powiedziała Jessika
- Dziękuję i nawzajem - odpowiedzieliśmy chórem
I wszyscy zabrali się do jedzenia. Oczywiście dziewczyny skończyły pierwsze bo miały sałatkę.
- Wiesz stary, może powinniśmy zamówić rybkę a nie rybę. Bo jest za wielka nie dam rady jej zjeść - zacząłem
On tylko się zaśmiał i dalej konsumował swoje danie.
- A no właśnie, trener się pytał kiedy w końcu zaczniesz chodzić na treningi. Ostatnio tak się wkurzył, że powiedział że wyrzuci cię z kadry narodowej.
Tak bardzo chciałem tego uniknąć... Jessika mnie zabije. Spojrzała na Toma a potem na mnie.
- To ty nie wiedziałaś?! - krzyknął zdziwiony
- Nie, jakoś mój chłopak nie raczył mi się powiedzieć - odparła oschle
- Przepraszam, miałem ci powiedzieć. - spuściłem głowę
- Skoro przeze mnie opuszczasz treningi to może lepiej zerwijmy ze sobą - wstała wzięła swoją torebkę i wyszła
Pobiegłem za nią i próbowałem ją zatrzymać. 
- Poczekaj! Wyjaśnię ci to! - krzyczałem za nią 
- Co mi wyjaśnisz?! Jeśli takie błahostki przede mną ukrywasz to ja nie wiem co z tobą jest nie tak! Ciężko ci było mi powiedzieć?! - wrzasnęła 
Złapałem ją za rękę. Ona natychmiast wyrwała się z moich objęć i poszła.
Miała rację. Mogłem jej powiedzieć o tym wcześniej, po prostu bałem się, że będzie ze mną tak jak z Danielem, zerwie ze mną bo nie będę spędzał z nią wystarczająco dużo czasu. Chciałem tego uniknąć i popsułem wszystko. Poszedłem do restauracji z powrotem i wziąłem swoją marynarkę.  
- Ja już pójdę - rzuciłem na odchodne do Emmy i Toma
Może nawet to dla nich lepiej jak będą sami, a ja nie mam nastroju żeby teraz brylować towarzysko. Nie spodziewałem się, że taka mała rzecz może spowodować kłótnię. To może ze mną jest coś nie tak. Próbowałem do niej dzwonić, na marne. Nie odbierała. Nie dziwię się jej. Zadzwoniłem po taksówkę i wróciłem do domu. Chcę wszystko jeszcze raz dobrze przemyśleć, czy przyjść do niej jeszcze dziś choć jest późno czy zaczekać do jutra aż ochłonie. 

__________________________________________________________
~ * ~
Siemanko! Rozdział jest krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy.
Myślę, że jak na razie się wam podoba. Bo akcja dopiero się rozkręca. :) 
Dziękuję bardzo za wszystkie miłe komentarze bo to właśnie one mnie motywują! 
Wtedy wiem, że ktoś to w ogóle czyta ;p
Kocham was! ;* KOMENTUJCIE!! :))
Pozdrowionka! :)   
P.S. Łapcie Andersa :)